Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arkady Radosław Fiedler o rodzinie i podróżach

Redakcja
Autorki wywiadu ze Szkolnego Klubu Przyjaciół National Geographic wraz ze swym rozmówcą
Autorki wywiadu ze Szkolnego Klubu Przyjaciół National Geographic wraz ze swym rozmówcą archiwum
Natalia Jokiel i Emilia Przygoda z Gimnazjum im. Jana Pawła II w Sycowie rozmawiają z Arkadym Radosławem Fiedlerem, synem znanego podróżnika, który gościł niedawno w ich szkole.

Lubi Pan podróżować?
Oczywiście. Wychowałem się przecież w podróżniczej rodzinie, w aurze wyjazdów i powrotów ojca, w klimacie poznawania przywożonych przez niego różnych ciekawych eksponatów – o różnych kształtach, zapachach i kolorach.

Jakieś ulubione miejsce?
Wiele jest takich. Zazwyczaj to wygląda tak, że ostatnia podróż jest najczęściej wspominana, najbardziej człowiek nią żyje, bo jest po prostu najświeższa. Ale są tak piękne miejsca, jak chociażby Wikampambie na południu Ekwadoru, które mają swoją magię.

Towarzyszył Pan ojcu w sześciu podróżach. Jakim był towarzyszem?
Byłem sześciokrotnie na czterech kontynentach: Azja, Afryka i obydwie Ameryki. Wiele się nauczyłem, podróżując z ojcem, m.in. jak się odnosić do ludzi, jak przygotowywać do wyjazdów czy dbać o kondycje fizyczną. Ojciec był niezwykłym towarzyszem, bo był po prostu normalny. Jak się gdzieś jedzie, to człowiek nie może się tam wywyższać czy zgrywać kogoś lepszego od tubylców. Wręcz przeciwnie, trzeba się wtopić w tłum, żeby być mało zauważalnym, co ojcu przychodziło w sposób naturalny. Zawsze był skromnym człowiekiem- chodził w jeansach, w jakimś swetrze, kurtce i z tym mu było dobrze. Ponadto miał zdolność szybkiego nawiązywania kontaktów gdzieś daleko w świecie.

Prowadzi Pan z bratem muzeum Pracownię Literacką Arkadego Fiedlera. Jak to jest pokazywać nowemu pokoleniu osobliwości świata zebrane przez Pana ojca i rodzinę?
To miłe zajęcie. Przyjeżdżają ludzie z całej Polski, nawet z zagranicy. Przyjeżdżają do niezwykłego miejsca, gdzie wpadają w dobry nastrój, który udziela się także nam. Interesują się naszymi pomysłami, dużo też pytają. Z jednej strony jest to więc zajęcie pożyteczne, bo człowiek przekazuje w taki atrakcyjny sposób kwestie związane z tolerancją wobec innych kultur, a z drugiej to po prostu bardzo miłe. Człowiek u siebie w domu przyjmuje ludzi, którzy są zachwyceni naszym muzeum. To z kolei mobilizuje do tego, żeby wdrażać nowe pomysły i inicjatywy.

Mieszkacie w tym muzeum?
Mieszkamy, mieszkamy (śmiech). Często żartuję że jesteśmy takimi żywymi eksponatami Przekazujemy naszą wiedzę, doświadczenia, przemyślenia i informacje, które zdobyliśmy, jeżdżąc po świecie.

Jak to jest mieć „cały świat” na swoim podwórku?
Cały to pewnie nie (śmiech), ale jakaś cząstka na pewno. Nasz ogród nazywamy ogrodem kultur i tolerancji, bo spotykają się w nim różne kultury, np. pod postacią posągów i rzeźb, jakichś monumentów. Uzupełniają się wzajemnie, wspierają, a nie kłócą się, bo takie jest przesłanie ogrodu – tolerancja.

Bohaterem pańskiej książki „Najpiękniejszy ogród świata” jest niezwykły ogród w Puszczykowie - Ogród Tolerancji i Kultur. Jakie znaczenie dla Pana ma to wyjątkowe miejsce? Dlaczego nazywa je Pan najpiękniejszym ogrodem świata?
Nie dlatego, że naprawdę jest taki najpiękniejszy, ale dlatego, bo jest moim ogrodem, czyli naszej rodziny, od 1948 r. Kilka pokoleń się tam wychowało. Jest tam trochę zwierząt - jakiś kot, zaskroniec, ptaki.

Przeczytał Pan wszystkie książki Arkadego seniora?
Oczywiście. Mało, że przeczytałem wszystkie, ale bardzo często wracam do różnych tytułów. Kiedy byłem mały, bardziej działały na mnie książki przygodowe, indiańskie, jak „Mały bizon”, „Wyspa Robinsona” czy „Orinoko”. Później był to „Dywizjon 303” czy druga książka z okresu wojennego „Dziękuję Ci, kapitanie” o polskiej flocie marynarki handlowej.

Gdyby w Amazonii złapał Pan złotą rybkę, to jakie trzy życzenia musiałaby spełnić?
Na pewno jednym z życzeń byłoby to, żeby Amazonia się nie kurczyła, żeby nie uległa degradacji, a żyjący tam ludzie zachowali swoją tożsamość kulturową, swoje wierzenia i bóstwa. Bo my często tracimy duchowość w tym zmaterializowanym świecie. Ponadto chciałbym z tej puszczy wrócić zdrowy, no i żeby mnie żadne robaki nie zjadły na śniadanie czy na obiad (śmiech). I żebym potrafił przekazać w formie książkowej ducha tej Amazonii. Warto pokazać światu, że jest to niezwykły kawał naszej planety i zasługuje na to, żeby go oszczędzać i chronić.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto