Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koza W.: Przedsiębiorca z powiatu ostrzeszowskiego pobił rolnika i zwalniał kępińskich policjantów

Beata Samulska
Agresywny przedsiębiorca skarżył się, że umiera, więc policjanci wezwali karetkę. Ratownicy odjechali z kwitkiem, gdyż zatrzymany nie pozwolił się dotknąć
Agresywny przedsiębiorca skarżył się, że umiera, więc policjanci wezwali karetkę. Ratownicy odjechali z kwitkiem, gdyż zatrzymany nie pozwolił się dotknąć Beata Samulska
Właściciel jednego z zakładów stolarskich w regionie pobił w czwartek 31 lipca około godziny 18 rolnika wiozącego słomiane baloty. Do zdarzenia doszło w Kozie Wielkiej (gmina Perzów w powiecie kępińskim) przy polu kukurydzy.

Jak relacjonuje poszkodowany, Łukasz S., przedsiębiorca siedzący za kierownicą toyoty land cruiser rzucił się na niego z pięściami, gdy poprosił go o przestawienie auta na pobocze polnej drogi. W aucie znajdowało się jeszcze czterech mężczyzn.

Szybko okazało się, że panowie są mocno wstawieni. Łukasz S. zdołał uciec i zadzwonić po policję, gdy zauważył, że mężczyźni mają przy sobie broń. W tym czasie mężczyźni uciekli w pole kukurydzy. Na miejscu stawiły się trzy wozy policyjne i dziesięciu policjantów, a także kilkunastoosobowa grupa mieszkańców Kozy. Rozpoczęła się trwająca kilka godzin obława, w wyniku której ujęto wszystkich uciekinierów.

Ludzie, którzy zaatakowali pana Łukasza, mieli przy sobie nabitą i odbezpieczoną broń. Okazało się, że alkoholowa balanga odbywała się tam w czasie polowania, w którym udział brało trzech dewizowców z Czech oraz mieszkaniec powiatu kępińskiego, który starał się załagodzić konflikt. Najbardziej agresywnym okazał się właściciel jednej z fabryk mebli w powiecie ostrzeszowskim, który po skuciu kajdankami przez kilkadziesiąt minut rzucał obelgami pod adresem policjantów a także ratowników, którzy zostali wezwani, by udzielić mu pomocy. - Nie pracujecie już w policji - krzyczał. - Jutro załatwi was komendant wojewódzki, z którym się dobrze znam, nie wiecie, z kim macie do czynienia!
Krzycząc kopał i rzucał się.

Agresor oraz pozostali uczestnicy balangi nie zgodzili się na badanie alkomatem. - Najważniejsze, że udało nam się zabrać broń tym osobnikom - cieszyli się mieszkańcy Kozy. - Tutaj mógł zginąć człowiek, broń była odbezpieczona, jeden fałszywy ruch i mógł paść strzał - kręcili głową.

Więcej informacji w wydaniu Gazety Sycowskiej 6 sierpnia. Zdjęcia Beata Samulska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto