Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paniusia z Sycowa na wylocie z roboty - czyli o tym, jak zwalnia się dziennikarza za obecność na sesji. Felieton

Beata Hadas-Haustein
Beata Hadas-Haustein
Podczas przerwy na ostatniej sesji Rady Gminy Perzów przewodnicząca Renata Włodarczyk wypominała mi obecność na obradach i zarzucała rzekome przeszkadzanie wójt, gdy sama nie reagowała na głośne rozmowy podczas wypowiedzi radnego Daniela Dyli, a także gdy inne dziennikarki w trakcie obrad prosiły radnego o informacje. Oto mój komentarz do słów, które padły po sesji.

Ktoś na jednym z forów kępińskich wrzucił sobie komentarz: „Panie inżynierze! Wynajęcie tej paniusi z Sycowa nie pomoże bo ona już na wylocie z roboty” (pisownia oryginalna, ktoś tak zwracał się do jednego z opozycyjnych radnych pod artykułem o sesji). Mniemam, że te słowa dotyczą mnie, jako że podczas absolutoryjnej sesji Rady Gminy 18 czerwca br. byłam jedyną „paniusią” z Sycowa.

Mniemam też, że musiał ten komentarz wrzucić ktoś, kto był obecny na sali podczas sesji Rady. Muszę zauważyć, że tupet autora tych słów przekracza wszelkie granice. Tak jak tupet przewodniczącej Rady Gminy Renaty Włodarczyk, która podczas przerwy w obradach podeszła do mnie i podniesionym głosem wypominała, że jestem obecna na sesji (zastanawiam się, od kiedy to dziennikarz nie ma prawa brać udziału w sesjach rad gmin?).

Tupet do kwadratu mają z kolei ci, którzy sobie w grupce komentowali, że powinnam trzymać się swojego regionu, a nie „wchodzić” na teren Perzowa. No tak, to przecież prywatne „ranczo” pewnej grupy osób, które tworzą tam prawdziwą klikę, jako żywo przypominającą tę ze znanego serialu, i wara „obcym” dziennikarzom (których w razie czego się zwolni, jak będą „podskakiwać” - czyli nie pisać przychylnie i tak, jak ktoś podyktuje). Pisać mogą tylko „swoi”, to taki mały lokalny patriotyzm. Krótko mówiąc – obcy won! Bo a nuż za dużo zobaczą, usłyszą a potem opiszą i pójdzie smród po okolicy. A tak było przez lata pięknie, cicho, spokojnie.

Po pierwsze: przez nikogo nie zostałam wynajęta, przyjechałam na sesję absolutoryjną, tak jak jestem obecna na innych sesjach w regionie. Jestem „na wylocie z roboty”, bo postara się o to ktoś z otoczenia wójt, a może ona sama? Nie, nie jestem i nie będę na wylocie z roboty, a wręcz zamierzam jeszcze więcej pracować w regionie Perzowa, by wójt Danuta Froń przyzwyczaiła się, że jest ktoś, kto nie będzie pisał tego, co podyktuje, bez sprawdzania innych źródeł, i będzie patrzył jej na ręce, nawet jeśli będzie to utrudniała, przeciągając terminy odpowiedzi na prośbę o niezwłoczne udzielenie informacji publicznej.

Atmosfera na sesji nawet nie przypomina klimatu z czasów, gdy gminą zarządzał wójt Ryszard Grygiel. Jest gorsza. Krzyki, uciszanie, bagatelizowanie głosu i pogarda dla opozycyjnych radnych, stronniczość – oto, co zobaczyłam i usłyszałam podczas sesji. Takiej wójt Danuty Froń nie znałam. Z Perzowa odjeżdżałam zniesmaczona. To nie ta sama miejscowość, którą pamiętam z czasów wójta Ryszarda Grygiela, wójt Barbary Kucharskiej, czy nawet Bożeny Henczycy.

Krytykowałam niejednokrotnie poczynania wójt Bożeny Henczycy, zwłaszcza w okresie likwidacji szkół, ale nigdy, przenigdy nie usłyszałam od niej takich złych słów, jakie padły pod moim adresem podczas przerwy na sesji 18 czerwca. Zawsze dyplomatycznie i z kulturą udzielała odpowiedzi, nigdy nie robiła mi wyrzutów z powodu mojej obecności na spotkaniach ze wzburzonymi mieszkańcami. Była zdenerwowana niejednokrotnie, ale zarazem opanowana. I zawsze stać ją było po wielu bojach na uśmiech, rozmowę i uścisk dłoni.

Rozumiem, że rola wójta, przewodniczącego, do łatwych nie należy. Niestety, osoby na tak wysokich stanowiskach muszą się liczyć z tym, że spotykać je będzie krytyka, także ze strony mediów. Może rzeczywiście za rzadko bywałam w Perzowie i za płytko wnikałam w wydarzenia. Sądzę, że tę lawinę nienawiści pod moim adresem (taką, że ktoś chce sprawić, bym była „na wylocie z roboty”) wywołałam moim komentarzem dotyczącym organizacji ruchu na drogach, a właściwie jej braku, podczas majówki ze Sławomirem w Perzowie.

Być może zostałam potraktowana jak intruz dlatego, że usłyszałam, iż wójt skłamała dla Radia Sud, iż radna Aldona Lorek głosowała przeciwko zakupowi auta strażackiego dla Trębaczowa? I napiszę o tym. Bo przecież inne media nie napiszą. To przecież "swoi". Albo dlatego, że dowiedziałam się, iż w drodze bezprzetargowej gmina sprzedała dobrze zlokalizowaną w Perzowie, podzieloną działkę (co generowało koszty) bliskiemu współpracownikowi wójt oraz krewnym osób z urzędu i byłemu sołtysowi, a przecież to nic takiego. Tak zwykle robi się w innych gminach – bez echa przechodzi sprzedawanie intratnych działek na przykład urzędnikom, braciom urzędników, przewodniczącym rad i ich bliskim, dlaczego w Perzowie miałoby być inaczej, prawda? Nie daj boże jakaś „paniusia” napisze – więc co robić? No trzeba ją zwolnić.

Ktoś w tej gminie bardzo się pogubił, nie bierze krytyki na klatę, nie potrafi przyznać się do błędu, no i ma wielkie mniemanie o sobie i swoich możliwościach. A nie tędy droga. Gdyby wójt miała czyste sumienie, sama starałaby się szybko i spokojnie wyjaśnić sprawę zarówno działek, jak i kwestię organizacji ruchu podczas majówki ze Sławomirem, a nie atakowała radnych z komisji rewizyjnej za to, że podczas sesji informowali o swoich wątpliwościach dotyczących formy zbycia gminnej nieruchomości, czy np. przeciągała do 29 dni termin odpowiedzi na interpelację radnego w sprawie kosztów Dni Perzowa.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto