Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Syców: Jan Stanisław Smalewski miał być księdzem, ale wybrał wojsko i został literatem. ROZMOWA

Dawid Samulski
Jan Stanisław Smalewski jest autorem takich pozycji, jak m.in. „U boku Łupaszki", czy „Wyrok Workuta"
Jan Stanisław Smalewski jest autorem takich pozycji, jak m.in. „U boku Łupaszki", czy „Wyrok Workuta" Fot. Archiwum „Gazety Sycowskiej"

27 czerwca znów spotkali się absolwenci sycowskiego LO, rocznik 1964. Był wśród nich pisarz i publicysta Jan Smalewski, urodzony w Ślizowie, a obecnie mieszkający koło Jarosławca.

Spotkanie z dawnymi kolegami i koleżankami to zawsze okazja do wspomnień z młodość, ale też chwila na smutną refleksję, „jak ten czas nieubłaganie szybko mija”.
Gdy spotkaliśmy się rok temu, wielu z nas zaskoczyła siwizna na skroniach rówieśników. Smutne jest jednak przede wszystkim to, że zaczyna nas ubywać. Dlatego nasze spotkanie towarzyskie rozpoczęliśmy od wizyty na cmentarzu, składając kwiaty i zapalając znicze na grobach nieżyjących już nauczycieli i szkolnych przyjaciół, wśród których znalazł się m.in. były burmistrz Sycowa Henryk Sarnowski.

Zdaje się, że chętnie wraca Pan do Sycowa, nie tylko myślami...

Syców to wyjątkowe miejsce dla wielu z nas. Wszyscy pochodzimy z tych stron, kończyliśmy sycowskie liceum i mimo że potem większość nas los rozrzucił po kraju, pozostali tu nasi krewni. Ja na przykład mam w Sycowie dwie siostry i mamę, mieszkają przy ulicy Norwida 24.

Jak wspomina Pan dzieciństwo i młodość?

Urodziłem się w Ślizowie, w rodzinie osadników Ziem Zachodnich. O życiu na takiej wsi w okresie PRL-u napisałem książkę „Towarzyszu Boże przebacz”, która, mimo beletrystycznej fabuły, wiernie opisuje tamte czasy. Dziesięć lat temu w Muzeum Regionalnym w Sycowie Henryk Sarnowski, Adam Kocjan, Jan Poniecki i Marian Krawczyk zorganizowali mi spotkanie autorskie, w którym wzięli udział nasi nauczyciele Wanda Galewicz i Walentyna Januszkiewicz. Była na nim większość moich koleżanek i kolegów szkolnych.
Wraz z kilkoma kolegami Andrzejem Zuterkiem, Andrzejem Kalitą, Bronisławem Rokickim po ukończeniu liceum wybrałem szkołę oficerską. Chyba ze wszystkich z nich najmniej nadawałem się do tego zawodu, byłem słaby fizycznie i nie umiałem pływać. Rodzice wcześniej przygotowywali mnie do seminarium duchownego.

W dzieciństwie byłem bardzo chorowity i kiedy udało się przywrócić mi zdrowie, mama przyrzekła sobie, że po maturze mnie odda na księdza

To dosyć dramatyczna i niezwykle ciekawa historia, którą w szczegółach opisałem w książce „Prawiczek”. To jest pamiętnik, w którym szczegółowo opisałem życie maturzystów sycowskiego liceum.

A jak wyglądało życie w szkole oficerskiej?

Nie było łatwe, ale pokonałem trudności, zostałem nawet wzorowym żołnierzem i zdobyłem upragnione szlify oficerskie. Właśnie w maju wyszła moja kolejna książka, którą już część moich kolegów z Sycowa otrzymało. To unikatowy pamiętnik z czasów nauki w oficerskiej szkole saperów we Wrocławiu pt. „Szkoła strachu”. To już trzecia z kolei książka zawierająca wątki sycowskie. Pierwsze książki historyczne, jakie napisałem o Armii Krajowej i legendarnych żołnierzach 5. Brygady AK: „Łupaszce” i „Maksie” zostały właśnie opracowane na podstawie ustnych relacji tych osób, co przeżyli wojnę, walki AK z Niemcami i Sowietami oraz sowieckie łagry.
Gdy tylko później los mi pozwolił, uzupełniałem swoje studia cywilne na różnych kierunkach. Zostałem inżynierem budowy dróg i mostów, ukończyłem Uniwersytet Wrocławski i zostałem magistrem nauk politycznych, ekonomistą, a na koniec w Akademii Sztabu Generalnego strategiem wojskowym. To zapewne pozwoliło mi szybko awansować, otrzymywać wysokie stanowiska i stopień pułkownika.

Służba wojskowa wymagała pewnie wielu poświęceń i wyrzeczeń...

Często zmieniałem garnizony i przeprowadzałem się. Najdłużej mieszkałem w Legnicy, która uhonorowała mnie tytułem i odznaką zasłużonego jej mieszkańca. Za swoje pierwsze książki historyczne, trylogię „Opowiedział mi Maks”, w roku 1995 powołano mnie na stanowisko pełnomocnika ministra ds. kombatantów i przyjęto do warszawskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Obecnie jestem wiceprezesem słupskiego oddziału ZLP, a to dlatego, że od siedmiu lat mieszkam nad morzem koło Jarosławca.

Jakie były początki pańskiej przygody z pisaniem?

Rozpoczynałem od poezji. Wydano mi już 6 tomików, wśród których jeden „Wsi moja odświętna” poświęciłem w całości mojej rodzinnej wsi Ślizów. W sycowskim liceum znano mnie jako chłopaka piszącego wiersze. Pisałem wiersze okolicznościowe, rymowanki dla dziewcząt, występowałem jako recytator i konferansjer w Teatrzyku Rozmaitości przy PDK prowadzonym przez pana Wójcika. Występowałem m.in. z Romanem Ćwiękałą, który, mimo że był już młodym nauczycielem, traktował mnie jak kolegę. Opisałem to w „Prawiczku”.
Wbrew opiniom, że w wojsku trudno być poetą, mnie się udawało. Byłem „Niekwestionowanym liderem ruchu literackiego w WP”. Za poezję dwukrotnie wyróżniono mnie nagrodą „Złotego pióra”, otrzymałem indywidualny medal Ministra Kultury „Za upowszechnianie kultury w Wojsku Polskim”, otrzymałem medal Towarzystwa Wiedzy Obronnej „Za upowszechnianie wiedzy historycznej”, Honorowy Medal Roku Sybiraka i wiele innych wyróżnień.

Od 2005 r. wiele się w pańskim życiu zmieniło.
I dokonało... Będąc oficerem WP w stopniu pułkownika, odszedłem na emeryturę i całkowicie poświęciłem się literaturze. Napisałem przez te lata kilkanaście książek, w tym znaczących dla odkrywania białych plam w naszej historii współczesnej: o Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, Armii Krajowej i żołnierzach wyklętych, o sowieckich łagrach.

Gdy w roku 2011 ustanowiono 1 marca Dniem Żołnierzy Wyklętych, niepomiernie wzrosło zainteresowanie tą historią

Wydawnictwo z Krakowa dostrzegło, że moje artykuły na ten temat publikowane na portalu www.pisarze.pl wzbudzają niezwykłe zainteresowanie i zaproponowało mi publikację serii książek na ten temat. Wydano w latach 2013-2014 cztery kolejne książki („Pod komendą Łupaszki”, „Żołnierze Łupaszki”, „Więzień Kołymy” i „U boku Łupaszki”, a w styczniu br. w Warszawie i Krakowie olbrzymią 640 stronicową trylogię „Łupaszka” mojego autorstwa.

Jak żyje się Panu nad morzem?
Mój wyjazd tam, który połączył się z relaksem w prowadzonym z żoną Zofią pensjonacie, okazał się dobrym wyborem. Choć uzbierało mi się już na koncie ponad 20 tytułów różnych książek, wciąż powstają i są realizowane nowe pomysły. Jestem też krytykiem literackim, redaktorem – redaguję książki innym twórcom, mam legitymację prasową warszawskiego portalu www.pisarze.pl, współredaguję kilka biuletynów regionalnych. Zawsze jednak, jak tylko mogę, wracam pamięcią do swojego dzieciństwa i lat młodości, które spędziłem na wsi w Ślizowie i w sycowskim liceum.
Rozmawiał Dawid Samulski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto