27 czerwca znów spotkali się absolwenci sycowskiego LO, rocznik 1964. Był wśród nich pisarz i publicysta Jan Smalewski, urodzony w Ślizowie, a obecnie mieszkający koło Jarosławca.
Spotkanie z dawnymi kolegami i koleżankami to zawsze okazja do wspomnień z młodość, ale też chwila na smutną refleksję, „jak ten czas nieubłaganie szybko mija”.
Gdy spotkaliśmy się rok temu, wielu z nas zaskoczyła siwizna na skroniach rówieśników. Smutne jest jednak przede wszystkim to, że zaczyna nas ubywać. Dlatego nasze spotkanie towarzyskie rozpoczęliśmy od wizyty na cmentarzu, składając kwiaty i zapalając znicze na grobach nieżyjących już nauczycieli i szkolnych przyjaciół, wśród których znalazł się m.in. były burmistrz Sycowa Henryk Sarnowski.
Zdaje się, że chętnie wraca Pan do Sycowa, nie tylko myślami...
Syców to wyjątkowe miejsce dla wielu z nas. Wszyscy pochodzimy z tych stron, kończyliśmy sycowskie liceum i mimo że potem większość nas los rozrzucił po kraju, pozostali tu nasi krewni. Ja na przykład mam w Sycowie dwie siostry i mamę, mieszkają przy ulicy Norwida 24.
Jak wspomina Pan dzieciństwo i młodość?
Urodziłem się w Ślizowie, w rodzinie osadników Ziem Zachodnich. O życiu na takiej wsi w okresie PRL-u napisałem książkę „Towarzyszu Boże przebacz”, która, mimo beletrystycznej fabuły, wiernie opisuje tamte czasy. Dziesięć lat temu w Muzeum Regionalnym w Sycowie Henryk Sarnowski, Adam Kocjan, Jan Poniecki i Marian Krawczyk zorganizowali mi spotkanie autorskie, w którym wzięli udział nasi nauczyciele Wanda Galewicz i Walentyna Januszkiewicz. Była na nim większość moich koleżanek i kolegów szkolnych.
Wraz z kilkoma kolegami Andrzejem Zuterkiem, Andrzejem Kalitą, Bronisławem Rokickim po ukończeniu liceum wybrałem szkołę oficerską. Chyba ze wszystkich z nich najmniej nadawałem się do tego zawodu, byłem słaby fizycznie i nie umiałem pływać. Rodzice wcześniej przygotowywali mnie do seminarium duchownego.
W dzieciństwie byłem bardzo chorowity i kiedy udało się przywrócić mi zdrowie, mama przyrzekła sobie, że po maturze mnie odda na księdza
To dosyć dramatyczna i niezwykle ciekawa historia, którą w szczegółach opisałem w książce „Prawiczek”. To jest pamiętnik, w którym szczegółowo opisałem życie maturzystów sycowskiego liceum.
A jak wyglądało życie w szkole oficerskiej?
Nie było łatwe, ale pokonałem trudności, zostałem nawet wzorowym żołnierzem i zdobyłem upragnione szlify oficerskie. Właśnie w maju wyszła moja kolejna książka, którą już część moich kolegów z Sycowa otrzymało. To unikatowy pamiętnik z czasów nauki w oficerskiej szkole saperów we Wrocławiu pt. „Szkoła strachu”. To już trzecia z kolei książka zawierająca wątki sycowskie. Pierwsze książki historyczne, jakie napisałem o Armii Krajowej i legendarnych żołnierzach 5. Brygady AK: „Łupaszce” i „Maksie” zostały właśnie opracowane na podstawie ustnych relacji tych osób, co przeżyli wojnę, walki AK z Niemcami i Sowietami oraz sowieckie łagry.
Gdy tylko później los mi pozwolił, uzupełniałem swoje studia cywilne na różnych kierunkach. Zostałem inżynierem budowy dróg i mostów, ukończyłem Uniwersytet Wrocławski i zostałem magistrem nauk politycznych, ekonomistą, a na koniec w Akademii Sztabu Generalnego strategiem wojskowym. To zapewne pozwoliło mi szybko awansować, otrzymywać wysokie stanowiska i stopień pułkownika.
Służba wojskowa wymagała pewnie wielu poświęceń i wyrzeczeń...
Często zmieniałem garnizony i przeprowadzałem się. Najdłużej mieszkałem w Legnicy, która uhonorowała mnie tytułem i odznaką zasłużonego jej mieszkańca. Za swoje pierwsze książki historyczne, trylogię „Opowiedział mi Maks”, w roku 1995 powołano mnie na stanowisko pełnomocnika ministra ds. kombatantów i przyjęto do warszawskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Obecnie jestem wiceprezesem słupskiego oddziału ZLP, a to dlatego, że od siedmiu lat mieszkam nad morzem koło Jarosławca.
Jakie były początki pańskiej przygody z pisaniem?
Rozpoczynałem od poezji. Wydano mi już 6 tomików, wśród których jeden „Wsi moja odświętna” poświęciłem w całości mojej rodzinnej wsi Ślizów. W sycowskim liceum znano mnie jako chłopaka piszącego wiersze. Pisałem wiersze okolicznościowe, rymowanki dla dziewcząt, występowałem jako recytator i konferansjer w Teatrzyku Rozmaitości przy PDK prowadzonym przez pana Wójcika. Występowałem m.in. z Romanem Ćwiękałą, który, mimo że był już młodym nauczycielem, traktował mnie jak kolegę. Opisałem to w „Prawiczku”.
Wbrew opiniom, że w wojsku trudno być poetą, mnie się udawało. Byłem „Niekwestionowanym liderem ruchu literackiego w WP”. Za poezję dwukrotnie wyróżniono mnie nagrodą „Złotego pióra”, otrzymałem indywidualny medal Ministra Kultury „Za upowszechnianie kultury w Wojsku Polskim”, otrzymałem medal Towarzystwa Wiedzy Obronnej „Za upowszechnianie wiedzy historycznej”, Honorowy Medal Roku Sybiraka i wiele innych wyróżnień.
Od 2005 r. wiele się w pańskim życiu zmieniło.
I dokonało... Będąc oficerem WP w stopniu pułkownika, odszedłem na emeryturę i całkowicie poświęciłem się literaturze. Napisałem przez te lata kilkanaście książek, w tym znaczących dla odkrywania białych plam w naszej historii współczesnej: o Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, Armii Krajowej i żołnierzach wyklętych, o sowieckich łagrach.
Gdy w roku 2011 ustanowiono 1 marca Dniem Żołnierzy Wyklętych, niepomiernie wzrosło zainteresowanie tą historią
Wydawnictwo z Krakowa dostrzegło, że moje artykuły na ten temat publikowane na portalu www.pisarze.pl wzbudzają niezwykłe zainteresowanie i zaproponowało mi publikację serii książek na ten temat. Wydano w latach 2013-2014 cztery kolejne książki („Pod komendą Łupaszki”, „Żołnierze Łupaszki”, „Więzień Kołymy” i „U boku Łupaszki”, a w styczniu br. w Warszawie i Krakowie olbrzymią 640 stronicową trylogię „Łupaszka” mojego autorstwa.
Jak żyje się Panu nad morzem?
Mój wyjazd tam, który połączył się z relaksem w prowadzonym z żoną Zofią pensjonacie, okazał się dobrym wyborem. Choć uzbierało mi się już na koncie ponad 20 tytułów różnych książek, wciąż powstają i są realizowane nowe pomysły. Jestem też krytykiem literackim, redaktorem – redaguję książki innym twórcom, mam legitymację prasową warszawskiego portalu www.pisarze.pl, współredaguję kilka biuletynów regionalnych. Zawsze jednak, jak tylko mogę, wracam pamięcią do swojego dzieciństwa i lat młodości, które spędziłem na wsi w Ślizowie i w sycowskim liceum.
Rozmawiał Dawid Samulski
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?