Wybierz region

Wybierz miasto

    Zgłoś komentarz do moderacji

    Przed 1989r. generalny wykonawca musiał przed inwestorem wykazać się, że do wykonania zadania dysponuje zatrudnionymi pracownikami z umowami na czas nieokreslony o odpowiednich kwalifikacjach umozliwiajace wykonanie zadania na poziomie 70%, pozostałe prace wykonana podwykonawcami - musiał ich wymienić, inwestor mógł się niezgodzić. Podwykonawca miał płacone za odebraną robotę w 90% przez inwestora przy kontrasygnacie generalnego wykonawcy, kosztorys musiał podpisać inspektor nadzoru ze strony inwestora. Od kwoty wypłaconej podwykonawcom otrzymywał od 3 do 5% wartości wypłaconej kwoty od inwestora za generalne wykonawstwo. Nie było przekrętów. Dzisiaj jest tak: generalny wykonawca to kilka osób, mający siedzibe daleko od inwestora - im dalej tym lepiej, nie zatrudnia własnych pracowników pracujących w produkcji, zatrudnia podwykonawców od których bierze haracz w wysokości 10 do 15 % wystawionej faktury i podwykonawca pada. Powinno być zapisane w zamówieniach publicznych: generalny wykonawca ma wykazać, że dysponuje załogą zatrudniona na stałe umożliwiającą wykonać zadanie na co najmniej 65%, pozostałe 35% zleci podwykonawcom. Inwestor płaci bezpośrednio podwykonawcom przy kontrasygnacie generalnego wykonawcy + do 5% wartości robót podwykonawcy dla generalnego wykonawcy. Nie zasłaniajmy się dyrektywami unijnymi, tak robią nieroby i osoby źle życzące swojemu krajowi. Przy takich zapisach nie byłoby przekrętów a autostrady nie pękały przed oddaniem do uzytku

    KOD

    POLECAMY