Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla większości z nas to najpiękniejszy i najmilszy wieczór w roku

Dawid Samulski
Na pewno też najbardziej uroczysty i wzruszający. Każdej z rodzin, którą odwiedziliśmy w przedświątecznym tygodniu, towarzyszył podniosły nastrój wyczekiwania, który jest czymś, co łączy tutejszych mieszkańców, bo przecież nie każdy z nich mieszka u nas od urodzenia, dlatego nie każdy kultywuje te same świąteczne tradycje i nie każdy przygotowuje te same wigilijne potrawy.

Sądzimy, że warto się z nimi zapoznać, zanim zasiądziemy jutro do wieczerzy. Może dzięki bliższemu ich poznaniu, święta w tym roku nabiorą dla nas zupełnie nowych barw.
Samo słowo "wigilia" pochodzi z języka łacińskiego i oznacza czuwanie. Taki był dawniej zwyczaj w Kościele katolickim, że poprzedniego dnia przed większymi uroczystościami obowiązywał post i wierni przez całą noc oczekiwali na tę uroczystość przy wspólnej modlitwie. Zwyczajów i przesądów jest chyba tak wiele, jak regionów, w których się je kultywuje. Jednym z nich był kiedyś zakaz szycia, tkania, motania czy przędzenia.

W domu państwa Mirosławy i Witolda Fuchsów do dziś na przykład przestrzega się, aby w Wigilię okazywać sobie jak najwięcej życzliwość, która i tak zresztą emanuje od nich każdego dnia. Oboje są emerytowanymi nauczycielami i mieszkają w Radzowicach od 1972 roku. Ona pochodzi spod Ostrzeszowa w Wielkopolsce, on aż z Biłgoraju na Lubelszczyźnie. Okrągłe 30 lat, do 2002 roku, pan Witek piastował funkcję dyrektora w miejscowej szkole podstawowej. Kiedy jeszcze żyli jego rodzice, każdego roku obowiązkowo wyjeżdżał na Roztocze, gdzie się wychował i spędził dzieciństwo. Pamięta z tamtych lat biedne drewniane chaty pokryte strzechą, ale i wiele wigilijnych zwyczajów, których część przeniósł na miejscowy grunt. Nie wszystkie obrzędy dziś praktykuje dosłownie, jak choćby rozrzucanie w izbie słomy, w której dzieci później szukały pochowanych słodkości. Ze względów praktycznych nie rzuca także dziś kutią w sufit.

- Jeżeli się przylepiła, to rzucający mógł liczyć na bardzo udany rok albo lepsze plony. Gorzej, gdy wszystko spadło i na suficie zostało tylko kilka ziarenek - pan Witek łapie się za głowę. W jego domu kutię przygotowuje żona wraz z dwiema córkami.
- To ostatnie danie spożywane w Wigilię - informuje pani Mirosława. - Potrzebna jest prażona, lekko obłuskana, pszenica, którą trzeba namoczyć, dobrze ugotować i odcedzić. Dodaje się troszkę soli, bardzo dużo miodu, wcześniej sprażone morele i drobno posiekane orzechy włoskie - wylicza pani Mirosława.
Oprócz kutii, u sympatycznej rodziny z Radzowic na wigilijnym stole są jeszcze gołąbki z kaszą gryczaną, nierzadko zawijane w kiszone liście kapusty, jest czerwony barszcz i uszka z farszem z suszonych grzybów, kapusta z grochem na oliwie z oliwek, kompot z suszonych owoców (na bazie śliwek, jabłek i gruszek), śledź w oleju z cebulą, no i pierogi, ale nie z kapustą i grzybami, a z kaszą gryczaną i białym serem. Oczywiście jest też karp (którego rokrocznie zabija pan Witek) smażony na oleju, obtaczany tylko w mące, posypywany solą czosnkową i vegetą. - Na koniec leciutko podsmażamy cebulę i jej plasterki kładziemy na rybkę, która przez chwilę na malutkim ogniu się jeszcze dusi - dodaje pani domu. Karp nie jest podawany w klasycznych dzwonkach, ponieważ gospodarz odkrawa ich środek, żeby nie było za dużo cienkich ości. U państwa Fuchsów nie ma zupy grzybowej, co nie oznacza, że w Radzowicach się jej nie gotuje. Zamiast wspomnianych gołąbków z kaszą gryczaną, niektórzy w tej miejscowości podają do stołu gołąbki z nadzieniem ziemniaczanym. W rodzinnych stronach pana Witka była też tradycja pieczenia kiszki w grubym flaku, który się odwracało otłuszczoną stroną na zewnątrz.

Kaszę gryczano-jęczmienną mieszano z gotowaną krwią i tak samo zmielonymi podrobami, a wszystko do flaka wkładało się rękami. Później kiszka wędrowała do pieca chlebowego i, pokrojona w plastry, najlepiej smakowała na trzeci dzień. Kto chciał, plastry mógł jeszcze podsmażyć na smalcu.
- Teraz nie, ale w przyszłoroczne święta kiszkę na pewno zrobię - obiecuje pan Witek. Jeżeli chodzi o zwyczaje, to sianko w jego domu kładzie się pod choinką, jak i pod obrusem, skąd po Wigilii każdy wyciąga po jednym źdźble. Wyciągnięcie najdłuższego wróży pomyślność. Wieczerzę zwyczajowo zaczyna się od modlitwy, na końcu której czytany jest fragment ewangelii. Po posiłku i rozdaniu prezentów wszyscy śpiewają kolędy.

Tradycja wspólnego śpiewania kolęd podtrzymywana jest także u 79-letniej Teodory Zabłockiej ze Szczodrowa, która w nasze strony przyjechała ze Świśliny położonej w Kieleckiem. Nim pani Teodora przeprowadziła się do Szczodrowa, od 1945 roku przez 24 lata mieszkała w pobliskiej Zawadzie. Dochowała się 9 dzieci (pięciu synów i cztery córki), 32 wnucząt i 15 prawnucząt. - Obecnie łatwiej jest przygotować świąteczne posiłki, bo wszystkiego jest pod dostatkiem - zauważa. - Zwyczaje też się nie zmieniły, choć kiedyś przywiązywano do nich większą wagę.
Do dziś w pamięci ma, jak jej dziadek stawiał w kącie domu snop słomy, a jej źdźbła wtykał też między drewniane belki w suficie. Przypomina też sobie, jak pod sufitem niekiedy wieszał choinkę, by nie zabierała w pokoju zbyt dużo miejsca. Zawsze żywą, bo w tamtych czasach innych nie było, i zawsze przystrojoną w słodycze i zapalone świeczki. Nie było roku, by pani Teodora nie dostała prezentu, choć, gdy była jeszcze dziewczynką, najczęściej pod choinką znajdowała coś słodkiego.

Wigilię przygotowuje wraz z córką Honoratą i stara się, aby na stole było 12 potraw, sianko pod obrusem i pusty talerz dla niespodziewanego gościa. Króluje oczywiście smażony na oleju karp, potem pierogi z kapustą i grzybami, nie brakuje też chętnych na śledzie z cebulą, kapustę z grochem, łazanki z makiem, zupę grzybową z łazankami czy barszcz z uszkami lub grzankami. - Kutii nie robimy, bo u nas nikt za nią nie przepada - wyjaśnia pani Honorata. Jeżeli chodzi o ciasta, jest sernik, makowiec i placek z galaretką, tzw. Shrek.

Jeszcze nie tak dawno pani Teodora po wieczerzy wigilijnej dzieliła się kolorowym opłatkiem ze zwierzętami, gdyż o północy mówią ponoć ludzkim głosem. Do tej pory przetrwał u niej przesąd, że jeśli w wigilijny poranek pierwszym gościem w domu będzie mężczyzna, przyniesie to szczęśliwy rok. - Nieraz to specjalnie dawało się takiemu 5 zł, żeby tylko do domu przyszedł - uśmiecha się. O 12 w nocy nie można było opuścić pasterki. Za młodu pani Teodora chodziła na tę mszę na nogach, z Zawady do oddalonego o około 10 km Sycowa. - W grupie się szło, więc raźniej i wesoło było - wspomina.
Kazimiera Pruska, sołtys Dąbrowy, w gminie Twardogóra, przygotowania do świąt rozpoczyna już dwa tygodnie wcześniej. Z masy solnej robi wtedy ozdoby choinkowe, które później własnoręcznie ozdabia. - Jak te - pokazuje świeżo pomalowane aniołki, choinki i bombki.

- Jeszcze będąc dzieckiem, się tego nauczyłam - przyznaje. Ze słodkości robi także pierniki z marmoladą. Gdy odwiedziliśmy ją w przedświąteczną niedzielę, lepiła właśnie pierogi. Każdemu ze swego rodzeństwa. W samą tylko niedzielę zrobiła 10 kg, a na tym nie poprzestała.
Daniem głównym w jej domu są pączki, do których ciasta dodaje tarte ziemniaki i laski wanilii. I, jak zwykłe pączki, smaży się je w głębokim oleju. U pani Kazi nie podaje się do czerwonego barszczu tradycyjnych uszek, ale paszteciki. Szybko ze stołu znikają też drożdżowe bułeczki z grzybami i kapustą. Obowiązkowo w dzień Wigilii musi być także orzechowy tort oraz kluski z makiem. Kutią rzuca do sufitu jej córka, ponieważ jest jeszcze panną. A przesąd mówi, że jak kutia się cała z sufitu odklei, to panna nie ma co liczyć, że w przyszłym roku wyjdzie za mąż. Ponieważ w pierwszy dzień świąt sołtyska Dąbrowy ma urodziny, i my dołączamy się do najserdeczniejszych życzeń.

Pani Danuta z województwa zachodniopomorskiego, często przyjeżdżająca w nasze strony do rodziny, zdradza nam, że w domu przygotowuje podobne potrawy, które w Wigilię jada się u nas. - Na pewno są pierogi z grzybami i kapustą, barszcz czerwony z uszkami, karp pieczony na świeżo, ryba po grecku, ryby w zalewie octowej, gołąbki z kasza gryczaną i sosem grzybowym, kompot z suszonych owoców, buraczki na zimno do ryb, lampka wytrawnego wina i oczywiście ciasta: sernik i makowiec. Oczywiście sianko pod obrusem to norma - zapewnia.
U wielu miejscowych rodzin robi się jeszcze karpia na zimno w zalewie pomidorowej. Rybę należy smażyć na oleju. Gdy będzie gotowa, wyjąć z patelni, resztę podlać wodą, przyprawić do smaku solą, pieprzem, liściem laurowym i zielem angielskim, a na koniec dodać przecier pomidorowy. Zalewę wylewa się na karpie, przełożone plastrami surowej cebuli.

Mało kto wie, że zwyczaj ubierania choinki w znanej formie przyszedł do nas z Niemiec na przełomie XVIII i XIX w. Zawieszane na drzewku w Wigilię ozdoby i smakołyki nie były dobrane przypadkowo. I tak: jabłka symbolizowały zdrowie i urodę; orzechy zawijane w złotko miały zapewnić dobrobyt i siły witalne; miodowe pierniki - dostatek na przyszły rok; opłatek umacniał miłość, zgodę i harmonię w rodzinie; łańcuchy wzmacniały rodzinne więzi; lampki i bombki miały chronić dom od demonów i ludzkiej nieżyczliwości; gwiazdka na czubku - to pamiątka gwiazdy betlejemskiej oraz znak mający pomagać w powrocie członków rodziny przebywających poza domem; dzwonki oznaczały dobre nowiny i radosne wydarzenia w rodzinie; aniołki - to opiekunowie domu.
Niezmiennie od lat święta Bożego Narodzenia w rodzinie Joanny Nowak z Sycowa to spotkanie czterech kultur. - Moja mama pochodzi ze Wschodu, tato jest Wielkopolaninem, mama mojego męża wychowała się w Łódzkiem, a osiedliśmy na Dolnym Śląsku - wyjaśnia pani Asia. - Na kolacji wigilijnej spotykamy się zarówno u teściów, jak i moich rodziców, a każde spotkanie ma odmienny klimat, wiążący się z innymi tradycjami. Na stole pojawia się wiele rozmaitych potraw. Obowiązkowo cztery zupy - grzybowa, barszcz z uszkami, owocowa z suszu i rybna. Wiele rodzajów ryb, m.in. karp po żydowsku i śledź w śmietanie. Jest też kapusta z fasolą, gołąbki z kaszą gryczaną, pierogi z kapustą i grzybami. Są krokiety, kutia, makiełki. Miód w kutii ma symbolizować dostatek w domu i to jest tradycja przywieziona przez moją mamę ze Wschodu.

Pani Asia zaznacza, że tradycją, bez której nie obędą się żadne święta narodzenia Chrystusa, jest obrabianie ryb przez męską część rodziny. - Obowiązkowo zachowujemy wówczas największe łuski, które potem trafiają do naszych portfeli, by zapewnić w ciągu następnego roku dostatek - opowiada. Rokrocznie na stole pojawia się efektownie wyglądający karp po żydowsku, przyrządzony wedle receptury rodem z Galicji: rybę należy starannie oczyścić z ości i skóry, którą trzeba zdjąć delikatnie w całości, gdyż w jej wnętrzu znajdzie się farsz. Mięso gotuje się w wywarze z warzywami, zielem angielskim, majerankiem, ośćmi i głową. Potem wszystko, oprócz głowy, mieli się z cebulą i dodaje przyprawy. Farszem wypełnia się skórę i obgotowuje. Na specjalnym półmisku formuje się karpia, zalewa go zmiksowanym bulionem, odstawia w chłodne miejsce i ozdabia. Tradycja szykowania karpia po żydowsku przekazywana jest u pani Asi z pokolenia na pokolenie.
Więzi rodzinne zacieśniają się podczas tradycyjnego wspólnego kolędowania. - Wyłączona jest wszelka elektronika związana z odtwarzaniem muzyki - tłumaczy pani Asia. - Śpiewamy wówczas po kilka zwrotek, nawet na trzy głosy. To jest bardzo piękna tradycja, podczas której dajemy czas pomocnikom Dzieciątka Bożego, by przyszykowali prezenty.

U pani Joanny to nie mikołaj obdarowuje podarkami, tylko nowo narodzony Chrystus. - Najmłodsi w naszej rodzinie dobrze wiedzą, że prezenty pojawią się pod choinką dopiero po zaśpiewaniu wszystkich zwrotek najpiękniejszych kolęd - dodaje. Z tradycji kultywowanych w domu męża pani Asi jest spożywanie wieczerzy tak długo, aż ostatnia osoba przy stole nie skończy posiłku. - Po to tak długo zasiadamy przy wigilijnym stole, nie wstając od niego, by zapewnić długowieczność rodziny i by nikt w ciągu następnego roku nie odszedł - tłumaczy.

Choć w rodzinnym domu pachnie żywą choinką, to już w domu pani Asi niepowtarzalne ozdoby, przekazywane z pokolenia na pokolenie, trafiają na sztuczne drzewko. - Jestem córką leśnika i wiem, jak długo musi rosnąć takie drzewko - wyjaśnia swoje ekologiczne podejście do tej tradycji. - Najważniejsze są podczas świąt relacje między ludźmi - dodaje. - Brak szacunku do drugiego człowieka i odchodzenie od narodowych tradycji pozbawia człowieka wartości. Polskie zwyczaje zawsze staramy się w naszej rodzinie kultywować.
Do przedświątecznych obowiązków europosła Andrzeja Grzyba z pobliskiego Siedlikowa należy wycięcie i przygotowanie choinki z przydomowego ogrodu. Jest znany z kulinarnego zamiłowania, jednak w Siedlikowie prym w kuchni przed świętami wiedzie małżonka i teściowa. Na pytanie o ulubioną wigilijną potrawę odpowiada: - Najbardziej smakują mi dania proste. Zwykle są to smaki z dzieciństwa. W moim domu szykowało się zawsze kapustę z ziemniakami, która w takim zestawieniu nabiera aksamitnego, słodkawego smaku. Obowiązkowo na wigilijnym stole pojawia się zupa grzybowa oraz rozmaite sałatki z bakaliami. Są też śledzie i pierogi z grzybami. Dla mnie wigilia jest tym lepsza, im więcej osób pojawia się w domu. W tym roku święta spędzi z nami moje kuzynostwo z Kalisza z dziećmi. Przy wieczerzy po raz pierwszy zabraknie starszego syna, który spędzi wigilię z zaślubioną niedawno małżonką i jej rodziną. Wspaniały klimat świąt tworzy się dzięki spotkaniu kilku pokoleń przy wspólnym stole. Jest czas na wspomnienia i refleksję, kolędowanie i wręczanie sobie prezentów. Zwykle wręczamy sobie praktyczne, ale i sprawiające przyjemność podarki, np. kosmetyki, płyty czy książki.

Pan Andrzej przyznaje, że ostatnio zaczytuje się w refleksyjnych, nawiązujących do Biblii książkach Paulo Coelho.
Sylwestra nasz poseł do Parlamentu Europejskiego spędzi z żoną i znajomymi na zabawie w pobliżu Siedlikowa. - Tyle czasu jestem za granicą, że mam ochotę pobyć trochę w rodzinnych stronach - tłumaczy. Beata Samulska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto