Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziadowa Kłoda: Nie jest lekko być producentem mleka

Dawid Samulski
Katarzyna i Zbigniew Płuciennikowie przy urządzeniach udojowych
Katarzyna i Zbigniew Płuciennikowie przy urządzeniach udojowych Dawid Samulski
Choć nie zwykł narzekać, chciałby, aby producenci tacy, jak on byli traktowani na równi z innymi rolnikami, co pozwoliłoby im przetrwać, trwający od ponad 2 lat, trudny okres, w którym cena skupu mleka jest bardzo niska

– Czujemy się poszkodowani, ale takie warunki zostały wynegocjowane i nasze postulaty na razie nie trafiają na odpowiedni grunt. Przykładowo, koszt wyprodukowania 1 litra mleka w moim gospodarstwie wynosi 95 gr. Teraz dostaję za niego 1,05-1,10 zł, natomiast kiedyś cena skupu wahała się w granicach 1,40-1,60 zł – podaje przykład.
Zbigniew Płuciennik swoje gospodarstwo prowadzi z żoną Katarzyną od 1996 roku. Gospodarzy na 50 hektarach. Zaczynał od 12 krów, które przepisał mu ojciec, a dziś jego produkcja zwierzęca opiera się na 104 sztukach. 46 spośród nich stanowią krowy mleczne. Średnia wydajność ze stada wynosi 6900 litrów od jednej krowy rocznie.
– Taka jest średnia – prosi, aby zaznaczyć – ponieważ niektóre dają po 9000 l, a inne tylko 5000 l. Jeżeli jest jałówka po pierwszym wycieleniu, to wiadomo, że jej wydajność będzie mniejsza. Podstawa to żywienie, czyli pasze, no i sama genetyka – dodaje. Mleko od Płucienników odbiera firma Danone, natomiast ich rozbudowana i zmodernizowana obora jest pod ciągłą oceną Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. W związku z tym co miesiąc dokonywane są wyniki użytkowości mlecznej krów.
Właściciel gospodarstwa nigdy nawet nie myślał, aby kiedykolwiek je zlikwidować.
– Za dużo zainwestowałem w tę oborę, więc musiałem jakoś z tych krówek żyć – przyznaje. Na pytanie, co się zmieniło po wejściu do Unii, odpowiada: – Każdy z nas musiał spełnić restrykcyjne warunki sanitarne w oborach, czego efekt był taki, że na początku wielu miało w nich czyściej, niż w domach – uśmiecha się.
Swój Zbigniew Płuciennik postawił całkiem niedawno. – Dlatego tak nie narzekam, bo ktoś może mi zarzucić, że utyskuję, a nie najgorzej mieszkam. Dziękuję Bogu, że wybudowałem swój dom w czasach, kiedy mleko było po 1,40 zł. Obecnie moją największą inwestycją są dzieci – nie kryje. Państwo Płuciennikowie mają ich czworo - dwie dziewczyny i dwóch chłopców. – Przegrywałem 0:2, ale wziąłem się do roboty i teraz jest 2:2 – żartuje głowa rodziny. Magda, rocznik 1990, studiuje na Politechnice biotechnologię, młodsza od niej od dwa lata Agnieszka chodzi do III kl. sycowskiego liceum, 16-letni Dawid jest uczniem I kl. logistyki ZSP w Sycowie, a najmłodszy, 9-letni Przemek - III kl. podstawówki w Miłowicach.
Pan Zbigniew nikogo z nich nie namawia do pozostania w rolnictwie, ale czuje, że najbliższy przejęcia po nim schedy jest Dawid, którego nie przeraża codzienne wstawanie o 4.30 rano, ani ciężka praca niemalże przez cały rok. – Najlżej jest zimą, bo nie ma roboty w polu, ale w zamian trzeba dokonywać remontów i napraw – przypomina jego ojciec. Ten z optymizmem patrzy jednak w przyszłość, bo wierzy, że wkrótce cena skupu mleka pójdzie w górę. – Musi, bo producenci rezygnują i brakuje surowca, a popyt na produkty mleczne ciągle rośnie – mówi z nadzieją w głosie.
Rolnictwo to tylko jedna z dziedzin, w której realizuje się Zbigniew Płuciennik. Przez 4 kadencje był gminnym radnym, przez 17 sołtysem Lipki, jego inicjatywą było też powstanie miejscowego klubu piłkarskiego. – LZS zakładałem w 1991 r. z Krzysztofem i Waldemarem Starzyńskimi – przypomina, informując, że sam w tym klubie grał w piłkę aż do 36 roku życia. Drużyna raz była bliska awansu do okręgówki, ale przegrała ze Stawiszynem. Z rozrzewnieniem wspomina też jak z Tadeuszem Jamróżkiewiczem, Stanisławem Ligęzą i Antonim Mierzwą podejmował decyzję o rozbudowie i kapitalnym remoncie wiejskiej świetlicy. – Sami byśmy tego w życiu nie zrobili. Ludzie przepracowali z nami masę godzin, bo wszystko opierało się na wzorowej współpracy za radą sołecką i samymi mieszkańcami. Jej efektem była też przydrożna kapliczka, położenie asfaltu na kilku drogach czy rekultywacja boiska – wylicza i nie ukrywa, że teraz marzy mu się reaktywacja klubokawiarni, która mogłaby służyć młodzieży również jako kawiarenka internetowa. A marzy mu się takie pomieszczenie dlatego, bo złości go ustawa regulująca powstawanie ogródków piwnych. – Nie może być tak, że dziecko idące do sklepu jest narażone na widok zataczających się pijaków. Bo wystarczy wylać sobie pod sklepem trochę betonu, postawić dwa krzesła i stolik, i już się ma ogródek piwny – oburzony kręci głową. Zagadnięty o inne potrzeby, Zbigniewa Płuciennik wymienia najpilniejsze: – Wymiana okien, drzwi i elewacji w świetlicy, budowa placu zabaw oraz dróg asfaltowych obok byłej szkoły i byłego PGR-u.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto