Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziadowa Kłoda: Władysław Tokarski ukończył 10. Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński

Dawid Samulski
Na trasie przejazdu motocyklistów często lądowały kwiaty
Na trasie przejazdu motocyklistów często lądowały kwiaty Archiwum
"Oni płakali, a my razem z nimi" - wspomina reakcje Polaków na Wschodzie

Choć maszyna go nie zawiodła, teraz chce ją sprzedać i kupić tzw. turystka - hondę deuville lub varadero. Te na dłuższych trasach lepiej się sprawdzają, co nie oznacza, że też nie nawalają. W rajdzie katyńskim na przykład przy jednej bmw poszły lagi, a przy drugiej skrzynia biegów. O dziwo, psuły się nawet harleye, w których pękały m.in. dźwignie sprzęgła. Na pięć tej marki motocykli rajdu nie ukończyło aż trzy. – Bo wbrew temu, jaka powszechnie panuje opinia, harley jest maszyną dość awaryjną – zapewnia Władysław Tokarski. Swojego drag stara przygotował do jazdy, że mucha nie siada. Oddał go do przeglądu w serwisie, kupił też nowe opony. I na tak dopieszczonym jednośladzie, który przejechane miał tylko 16 tys. km, 27 sierpnia o godz. 9.30 wyruszył z Dziadowej Kłody do Warszawy na miejsce zbiórki przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Może mówić o dużym szczęściu, bo mało brakowało, a już przy wyjeździe z Wielunia zaliczyłby „szlifa”, wymuszonego przez nierozważną jazdę kobiety prowadzącej fiata una, który nagle wyjechał mu z drogi podporządkowanej. – Udało mi się jakoś wyhamować, ale dogoniłem ją i sprzedałem jej „plaskacza” w dach – opowiada. – Byłem lekko przerażony. Ale stanąłem, wypiłem kubek kawy, wziąłem trzy głębokie oddechy i chyba gdzieś we mnie odezwał się ten policyjny ząb, bo twardo postanowiłem jechać dalej – uśmiecha się emerytowany stróż porządku. Do stolicy dotarł już bez większych przygód, trochę nieświadomy, co tak naprawdę go czeka w ciągu najbliższych dni. – To nie jest rajd dla mięczaków – podkreśla dziś z pełną stanowczością, gdy ktoś go pyta o wrażenia. – Jest ciężki i bardzo wyczerpujący, głównie ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Pokonywanie przez cztery dni ściany wody nie należy do najprzyjemniejszych. Kierowcy tirów też cię nie oszczędzają, więc jesteś zmoczony do suchej nitki. Sam pod koniec się bałem, czy podołam – przyznaje pan Władek i nie kryje: – Wiedziałem, że w samochodzie człowiek jest w stanie zasnąć, ale że na motocyklu, nie miałem pojęcia. Byłem tego bliski podczas monotonnej wielokilometrowej jazdy w strugach deszczu – zwierza się.
Jechał przez Litwę, Białoruś, Rosję i Ukrainę, i nigdy nie zapomni, z jakim szacunkiem motocyklistów witali Polacy mieszkający na Wschodzie. – Dla nich to było święto. Czuło się, że zawozimy im kawałek ojczyzny. Oni płakali i my razem z nimi – mówi wzruszony. – Wszędzie witano nas z równą serdecznością, ale chyba z największą na Ukrainie, bo jednak na Białorusi wyczuwało się u ludzi ten strach – przyznaje.
Śladami martyrologii Polaków jechał różnymi drogami – lepszymi, gorszymi, a niekiedy tak fatalnymi, że tęsknił do naszych polskich dziur. – Na Białorusi drogi były lepsze, niż na Ukrainie. Co by nie powiedzieć i ich stanie, wzdłuż wszędzie były pięknie wykoszone pobocza – podkreśla.
Miejsca masowej zagłady Polaków, takie jak Katyń, Miednoje, Ostaszków i Charków, wyciskały u niego łzy wzruszenia. Podobne emocje towarzyszyły mu w Smoleńsku, w miejscu katastrofy lotniczej prezydenckiego samolotu Tu-154. W Kuropatach na Białorusi, na spotkanie polskim motocyklistom wyszedł sam wiceminister spraw zagranicznych Białorusi. I powiedział tak: „Nie politycy, tylko wy, amatorzy, za własne pieniądze, jesteście ambasadorami przyjaźni, pokoju i pojednania między naszymi narodami”. – Dla samych tych słów warto było jechać – Władysław Tokarski nie ma wątpliwości. Ciepło wspomina też serdeczne powitanie, jakie w Winnicy na Ukrainie, zgotował uczestnikom rajdu tamtejszy konsul rodem z Sycowa Krzysztof Świderek. – Poznał po rejestracji, że jestem z jego stron. Potem nawet razem jedliśmy przy ognisku kiełbaskę – uśmiecha się.
Jeżeli chodzi o miasta, spore wrażenie zrobiły na nim: Kamieniec Podolski i Moskwa, którą, ze względu na swój przepych i bogactwo, nazywa państwem w państwie. Trochę rozczarowany jest widokiem zaniedbanego Lwowa: – Czas się tam zatrzymał zaraz po wojnie, dlatego dziś wygląda tak, jak „trójkąt bermudzki” we Wrocławiu.
Czy na ten sam rajd wybierze się po raz drugi za rok? – Zobaczę – odpowiada. Decyzji jeszcze nie podjął, bo kusi go też wyprawa z elitarną grupą, wyjeżdżającą na Monte Cassino, albo z inną, która przeciera ślady generała Maczka.

Trasa rajdu:
28.08: Warszawa – Ostrów Mazowiecka – Sokółka (240 km); 29.08: Sokółka – Wilno (350 km); 30.08: Wilno (200 km, druga noc w tym mieście); 31.08: Wilno – Bogdanowo (160 km); 1.09: Bogdanowo – Mińsk – Mochylew (305 km), 2.09: Mochylew – Katyń (209 km); 3.09: Katyń (100 km, druga noc w tym mieście); 4.09: Katyń – Kłuszyn (250 km); 5.09: Kłuszyn – Miednoje (280 km); 6.09: Miednoje – Moskwa (200 km); 7.09: Moskwa – Kursk (600 km); 8.09: Kursk – Charków (230 km); 9.09: Charków – Kijów – Bykownia (480 km); 10.09: Kijów – Żytomierz – Berdyczów (210 km); 11.09: Berdyczów – Winnica (82 km); 12.09: Winnica – Brahilów – Letyczów – Płoskirów – Bar (277 km); 13.09: Bar – Kamienice Podolski (128 km); 14.09: Kamieniec Podolski – Chocim – Buczacz – Jazłowiec (250 km); 15.09: Jazłowiec – Huta Pieniacka (170 km); 16.09: Huta Pieniacka – Lwów (140 km); 17.09: Lwów (100 km); 18.09: Lwów – Żółkiew – Warszawa (378 km).

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto