Tato Kuby, pan Wojciech, postanowił w poniedziałek zasygnalizować nam, że zwierzę wciąż znajduje się w głębokiej na trzy metry studni i nie potrafi z niej wyjść. Okazało się, że to dorosły borsuk, o długości około metra. – Trudno powiedzieć, jak długo siedział w tej studni – mówi Kuba. Prawdopodobnie spędził tam dłuższy czas, gdyż po wyciągnięciu był bardzo osłabiony.
A kto pomógł uratować zwierzaka? Oczywiście sycowscy strażacy: mł. asp. Adam Osiecki, ogniomistrz Dariusz Rak, starszy strażak Karol Chmielewski i Krzysztof Małys oraz lekarz weterynarii Jerzy Wojciechowski, którego poprosiliśmy, by ocenił stan zdrowia borsuka i czuwał nad tym, by zwierzę nie zraniło strażaków. Wszyscy brali udział w takiej akcji po raz pierwszy w życiu. Wcześniej strażakom zdarzało się ewakuować młode sarny z terenu cmentarza radzieckich żołnierzy, ale po raz pierwszy celem ich akcji był jaźwiec – tak myśliwi mówią o borsuku, na którego można polować od września do listopada.
Z liny ratowniczej strażacy zrobili pętlę i za jej pomocą wyciągnęli zwierzaka. Nad spłoszonym zwierzęciem próbował zapanować pan Jerzy. Udało się. Uwolniony borsuk pożegnał nas głośnym czmyrzeniem, czyli parskaniem, i powłócząc stawkami, czyli nogami, podyndował, czyli pobiegł, w stronę zarośli. Najbardziej zadowolony był Jakub, dzięki któremu populacja borsuków w naszym regionie nie zmniejszyła się.
Pozostało tylko zabezpieczenie dziury w ziemi. Strażacy założyli opaskę, a o przykrycie studni poprosiliśmy sycowskich urzędników, którzy obiecali uczynić to niezwłocznie.
Mama Kuby przyznaje: – Syn jest bardzo wrażliwym chłopakiem, nie pozwoli skrzywdzić nawet muchy.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?