Proszę mi powiedzieć, jak ja mam dojechać do swojego domu po tym błocie? - roztrzęsiona Zdzisława Bednarek z Kamienia nie ma już sił, wskazując drogę, która przypomina raczej kawałek mocno zaoranego pola. - Zadzwoniłam z tym pytaniem do burmistrza, bo to droga gminna, a on mi ze stoickim spokojem odpowiedział, że mam zostawiać auto przy drodze powiatowej. Czy on ma rozum? A może myśli, że ja do obory jadę, a nie do domu? - kobieta rozkłada ręce.
Przy spornej drodze gruntowej w Kamieniu mieszkają trzy rodziny. Kilometrowy odcinek jest ich zmorą od kilkunastu lat. Pani Zdzisława walkę o jego remont rozpoczęła 12 lat temu, jeszcze za kadencji Stanisława Kuświka. - Żaden nie chciał nam pomóc - mówi zdesperowana. - Zawsze wykręcali się brakiem pieniędzy. A nam już żyć się odechciewa. Idziemy spać - zastanawiamy się, jaka droga będzie nad ranem, czy się nie zakopiemy. Jesteśmy w pracy - myślimy, jak wrócimy do domu, czy czegoś znów nie urwiemy w autach. W nocy nie śpię. Wstaję o piątej nad ranem, bo dojeżdżam do pracy we Wrocławiu. Ileż to razy zimą musiałam wstawać dużo wcześniej - trzeba było zakasać rękawy i odgarniać śnieg. Z sąsiadką kiedyś szuflowałyśmy aż 700 metrów. Nie wytrzymałam, gdy rozerwałam na tych muldach podwozie w aucie. Kto mi zapłaci za remont? - pani Zdzisława nie powstrzymuje już łez i dodaje, że burmistrz dwukrotnie przysłał pracowników Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej do zgarnięcia równiarką rozmokniętej warstwy ziemi na drodze. - Takim sposobem dwa razy wyrzucili pieniądze w błoto, bo zrobiło się koryto, na dnie którego jest glina - mówi Ryszard Ilski. - Teraz to dopiero będzie kłopot z dojazdem. Nie liczymy już, ile razy się stąd odkopywaliśmy i wyciągaliśmy ciągnikami. Prowadzę obok fermę kurzą, a wjazd do gospodarstwa mam od strony tej drogi. Nie ma szans, by wjechał tu ciężarowy samochód, bo go żaden sprzęt z tego błota nie wyciągnie. Co mam zrobić? Kilkadziesiąt ton paszy przerzucać ręcznie?
W budynku na końcu drogi mieszka młoda kobieta ze swoją ciężko chorą matką. - Gdyby, nie daj Boże, coś się działo z mamą, karetka tu nie dojedzie - denerwuje się Sylwia Krawczyk. - Ostatnio musieliśmy ją prowadzić do auta, bo ono nie dało rady podjechać pod dom. Nasze dzieci brną w tym błocie do szkoły. Często idą na przełaj, bo mniej się ubrudzą i zamoczą. W jakim my wieku żyjemy? Tu jest jak w Obrzydłówku.
Pani Sylwia denerwuje się, że wszelkie prośby odbijają się w urzędzie tylko głuchym echem. - Prosimy od lat wiosną, prosimy jesienią, błagamy o remont, gdy są silne opady latem, błagamy zimą, kiedy błoto zamarznie i porobią się koleiny - wylicza. - Po każdym sezonie nasze samochody lądują u mechaników. Ileż to pieniędzy poszło na naprawę! Stale do wymiany są końcówki drążków, miski olejowe, podwozia. Nie oczekujemy wyłożenia jej asfaltem. Nam chodzi tylko o zwykłe utwardzenie i wykopanie rowu od strony pola. Burmistrz co roku obiecuje, że w maju zrobi remont. Przychodzi maj, robi się sucho, to nie widzi potrzeby. I tak jest na okrągło, po prostu sobie z nas żartuje, a radna Dorota Pietras jest w tej sprawie bezradna.
Mieszkańcy zapowiadają, że przyjdzie im w desperacji zablokować dość ruchliwą drogę powiatową. - Może wtedy ktoś nas dostrzeże - mówią. Kazimierz Warkocz przekonuje, że remont gmina wykona wiosną. - Drogę mieliśmy utwardzić tłuczniem już rok temu - tłumaczy. - Jednak w pierwszej połowie roku pojawiły się kłopoty z wpływami do budżetu i musieliśmy ograniczyć wydatki.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?