Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katyń to historia mojej rodziny - mówi nam Andrzej Wajda

Magdalena Łukaszewicz-Rigamonti, Justyna Kościelna
fot. Krzysztof Wójcik/FORUM
fot. Krzysztof Wójcik/FORUM
Prawda o zbrodni katyńskiej jest znana. Jednak ja nadal nie wiem, gdzie mój ojciec jest pogrzebany. W podobnej sytuacji jest wielu ludzi. Wiem, że ten film powinien powstać znacznie wcześniej.

Prawda o zbrodni katyńskiej jest znana. Jednak ja nadal nie wiem, gdzie mój ojciec jest pogrzebany. W podobnej sytuacji jest wielu ludzi. Wiem, że ten film powinien powstać znacznie wcześniej. Jednak nie byłem do niego gotowy

Rozmowa z reżyserem

• Tuż przed rozpoczęciem zdjęć do „Katynia” mówił Pan o swoich obawach związanych z tym filmem. Czy teraz, kiedy wszystko się udało i „Katyń” trafia właśnie do kin, ma Pan poczucie, że przetarł Pan szlak dla kolejnych filmów o tej tematyce?
– Przez fakt, że reżyserowałem pierwszy film o zbrodni i kłamstwie katyńskim, musiałem się zastanawiać nad tym, co wyeliminować, a nie co pokazać. Można było przecież zrobić film o wielkiej polityce, która rozgrywała się nad głowami bohaterów mojego filmu. Politykę zdecydowałem się pominąć, bo zdałem sobie sprawę, że ona nie pasuje do tej opowieści. Moim zdaniem powinna być tematem kolejnego filmu o Katyniu. I na taki film czekam. Przydałby się też kameralny, czysto psychologiczny obraz o tym, co się stało z polskimi oficerami i inteligencją wiosną 1940 roku. Jestem przekonany, że powstaną kolejne filmy na ten temat i zrobią je moi młodsi koledzy. Ich punkt widzenia będzie zupełnie inny od mojego. A być może odkryją jakieś nowe dokumenty...

• Przy „Katyniu” pracowało z Panem aż trzech reżyserów. Czy myśli Pan, że to właśnie oni zabiorą się, teraz już indywidualnie, za tematykę katyńską?
– Na razie nic mi o tym nie wiadomo. Każdy z tych reżyserów zajmował się przy moim filmie zupełnie czymś innym niż reżyserowanie. Reżyserka teatralna Agnieszka Glińska zagrała jedną z ról. Jestem przekonany, że zrobiłem dobry uczynek dla widzów, bo Agnieszka jest bardzo dobrą aktorką. A jeżeli chodzi o Michała Kwiecińskiego, to namawiam go do robienia filmów, bo wydaje mi się, że ma do tego prawdziwy talent. On, niestety, reżyserem tylko bywa, a na co dzień jest producentem, również moich filmów. Zaś Władysław Pasikowski... Paweł Edelman, autor zdjęć do „Katynia”, przybliżył mnie do niego. Kiedy miałem problem z rozwiązaniem niektórych scen i dialogów, Paweł zaproponował, bym skontaktował się z Pasikowskim. Postrzegałem go przez jego filmy, a okazało się, że to głęboki, ciekawy człowiek, który ma wiele do powiedzenia. Czekam bardzo na jego kolejny film.

• „Katyń” będzie pokazywany w Moskwie. Nie boi się Pan, że po tym filmie nie będzie Pan tam mile widziany?
– Nie, bo tam też są ludzie, którzy dążą do prawdy i różnymi drogami próbują piętnować zbrodnie stalinizmu. Poza tym mam bardzo wielu przyjaciół Moskali, którzy po prostu chcieliby zobaczyć mój kolejny film.

• I finałową scenę Pańskiego filmu – metodyczne rozstrzeliwanie polskich oficerów przez sowieckich żołnierzy?
– Rozstrzeliwanie oficerów jest dokładnie opisane przez historyków. Pokazałem prawdę. Próbowałem maksymalnie zobiektywizować tę scenę. Chciałem pokazać fabrykę śmierci, której pracownicy zabijają automatycznie – strzałem w tył głowy.
Przecież w tym samym lesie, w których są masowe groby naszych rodaków, pogrzebano tysiące mieszkańców Związku Radzieckiego.
Po tej scenie daję widzom odetchnąć i stąd ta cisza w trakcie napisów końcowych filmu.

• Wydaje mi się, że w „Katyniu” cytuje Pan siebie z „Popiołu i diamentu”. Taki miał pan zamiar?
– Potrzebowałem do „Katynia” młodych bohaterów, a ich losy dziwnie przypominały Maćka Chełmickiego. Powiem szczerze, że dopiero wtedy, kiedy już nakręciłem scenę przypominającą tę z „Popiołu i diamentu”, połapałem się, że cytuję sam siebie. Zagrał w niej młodziutki aktor – Antek Pawlicki. Myślę, że to wielka przyszłość polskiego kina. A wracając do „Katynia” i poszczególnych scen tego filmu, to starałem się nic nie udziwniać. Niektórzy podejrzewali mnie, że pokazując polskich oficerów w cerkwi wypełnionej wielopiętrowymi pryczami, chciałem stworzyć, a raczej wykombinować, jakąś symboliczną scenę. Nic podobnego. Sowiecki obóz kozielski był w klasztorze, więc oficerowie mieszkali również w cerkwi. Opis tego „mieszkania” pojawia się w wielu zapiskach i dziennikach, a nawet rysunkach. Oni z tej cerkwi jechali prosto na śmierć... Długo szukaliśmy takiego miejsca. W Starym Dzikowie znaleźliśmy nieczynną świątynię, która zagrała w naszym filmie. Teraz można ją zwiedzać i zobaczyć, w jakich warunkach czekali na śmierć polscy oficerowie. Zostawiliśmy w niej całą scenografię.

• Pana ojciec został zastrzelony przez Sowietów. Powszechnie wiadomo, że od wielu lat nosił się Pan z zamiarem zrobienia filmu o zbrodni katyńskiej. Dlaczego dopiero teraz zdecydował się Pan na jego realizację?
– Prawda o zbrodni katyńskiej jest znana. Jednak ja nadal nie wiem, gdzie mój ojciec jest pogrzebany. W podobnej sytuacji jest wielu ludzi. Wiem, że ten film powinien powstać znacznie wcześniej. Jednak nie byłem do niego gotowy. Brakowało mi materiału literackiego dającego szansę wyreżyserowania filmu. Miałem przecież poczucie, jak wielką odpowiedzialność biorę na siebie i wiedziałem, że scenariusz filmu musi być niezwykle dopracowany.

• Współpracował Pan ze Stowarzyszeniem Rodzin Katyńskich?
– Nie, bo wiedziałem, że musiałbym u tych ludzi zaciągnąć jakiś dług, którego nie będę potrafił spłacić. Mój film może jedynie dać satysfakcję rodzinom pomordowanych w Katyniu, że ten temat, ta historia w końcu została sfilmowana. Podobnie było z „Kanałem”. Dzięki niemu świat się dowiedział, jak wyglądało powstanie warszawskie. Teraz być może dowie się, co Sowieci zrobili z 22 tysiącami polskich oficerów. Sam w jakimś sensie jestem rodziną katyńską i doszedłem do wniosku, że będzie najlepiej, kiedy ten film zrobię sam.

• Chciałby Pan, żeby „Katyń” został zauważony przez Akademię Filmową i dostał Oscara?
– Zupełnie o tym nie myślę. I na pewno nie będę o to zabiegał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto