Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Każdy pomysł na pomaganie jest dobry

Katarzyna Kuniczuk
archiwum Natalia Łukaszewicz
Najwięcej adopcji jest we wrześniu - przyznaje koordynatorka Fundacji Niechciane i Zapomniane. W ramach akcji „Podaj im łapę” piszemy m.in. o tym, jak pomagać bezdomnym zwierzętom w mieście.

Jaka była najbardziej wzruszająca historia pomocy dla podopiecznego schroniska, której była pani świadkiem?

To historia Zibi, suczki amstaff. Trafiła do nas wiele lat temu i szybko została adoptowana do innego miasta. Po 1,5 roku zadzwonił telefon ze schroniska w Krakowie. Sunia została przywiązana do drzewa. Zibi wróciła do nas. To już nie był ten sam pies. Aż zjawiła się Natalia. Chciała zaadoptować psa, który będzie jej towarzyszem w domu i pracy. Depresja Zibi mijała z każdą jej wizytą. Po kilku tygodniach suczka opuściła ośrodek na zawsze. Niestety, jak to zwykle bywa po adopcji, Zibi przestała już walczyć o siebie. Psy w schroniskach mają silną wolę przeżycia, a w nowych domach odpuszczają. Zibi zachorowała na nowotwór. Natalia i Zibi miały dla siebie pełny rok. Przez ten rok były nierozłączne. To jedna z najbardziej trafionych adopcji w historii fundacji.

Jak zmieniło się podejście Polaków do adopcji zwierząt?

Zmieniło się bardzo i to na korzyść zwierząt. Coraz więcej osób szuka psa czy kota, który nie będzie tylko ładną wizytówką, ale takiego, który ma małe szanse na znalezienie domu. Przychodzą do nas ludzie z utylitarnym podejściem do adopcji. Oni chcą zrobić coś, żeby zmienić los zwierząt. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. To bardzo optymistyczny trend.

Zmiana świadomości społeczeństwa dobrze rokuje.

Ludzie wiedzą, że w schroniskach przebywają tylko zwierzęta niechciane, ale też z problemami. Trafiły tam, bo ktoś sobie z nimi nie radził. Owszem są też zwierzaki zdrowe, które zostały wyrzucone, ale większość to te z problemami psychicznymi lub weterynaryjnymi. One mają swoją przeszłość. Jeśli ktoś bierze je do siebie, często dopytuje, czego może się spodziewać i co ma robić.

Polacy wiedzą, jak pomagać?

Musimy się jeszcze sporo nauczyć, szczególnie samodzielności. Wszyscy wiedzą, że są schroniska i fundacje, do których można zadzwonić, kiedy coś złego się dzieje, ale nie zdają sobie sprawy, że te organizacje nie są w stanie wszystkim natychmiast pomóc. Naszą misją jest uczenie ludzi, jak zachowywać się w takich przypadkach. Cenimy inicjatywę innych.

Inicjatywę wykazują głównie ci, którzy chcą zostać wolontariuszami. Ich liczba wzrasta?

Wzrasta i będzie wrastać. To bardzo różni ludzie. Nie da się ich jednoznacznie sklasyfikować. Przychodzą do nas młode dziewczyny, osoby pracujące, a nawet osoby starsze, które mają dużo czasu i siły, a przy tym otwarte serca dla zwierząt. Łączy je jedno, chcą swój czas wolny spędzić, robiąc coś pożytecznego.

Zwierzakom często potrzebna jest pomoc medyczna. Weterynarze pracują też, jako wolontariusze, pro brono?

Oczywiście, weterynarze też pracują za darmo. Nasze zwierzęta trafiają do Przychodni Safari, gdzie opiekują się nimi Marzena Zajda i Łukasz Rawicki. Specjaliści przyjeżdżają do pracy wcześniej, zostają po godzinach, robią zabiegi, wyprowadzają na spacer. Opiekują się zwierzakami tak, jakby do nich należały. Mają swoją misję. To super ludzie!

Wy za to pomagacie zwierzętom z zagranicy.

Pomagamy fundacji z Ukrainy, która zajmuje się pomocą dla zwierząt w strefie wojny. Trafiają do nas psy i koty z Dniepropietrowska, gdzie działa schronisko. U nas mają lepsze warunki, czasem udaje nam się je wyleczyć, co na Ukrainie byłoby niemożliwe. Warunek jest jeden: taki pies czy kot musi mieć wyrobiony paszport, który mogą otrzymać tylko zaszczepione zwierzaki.

A adopcje polskich bywalców schroniska przez obcokrajowców też się zdarzają?

Nasza fundacja ma sporo przyjaciół za granicą. Ostatnio trzy psy ze schroniska pojechały do Skandynawii: dwa do Norwegii, jeden do Szwecji. Osoby, które biorą do siebie zwierzaka, wiedzą, że tam będą miały one lepsze warunki niż w polskim schronisku.

Kiedy ludzie najchętniej adoptują podopiecznych schroniska?

W wakacje dużo zwierząt do nas trafia. Za to wrzesień to intensywny sezon adopcyjny. Ludzie często już przed urlopem wybierają sobie pupila, a po powrocie zabierają go do domu. Sezon zimowy też jest bardzo optymistyczny. Polacy uświadamiają sobie wtedy, że schronisko to nie jest miejsce, gdzie zwierzaki mogą w pełni bezpiecznie przetrwać najzimniejszy okres w roku.

Pomagają też znani i lubiani. To moda czy potrzeba serca?

Znane osoby coraz częściej pomagają zwierzakom. Robią to nie tylko medialnie, nagłaśniając sprawę, ale także prywatnie. Sami czasem przygarniają zwierzęta. Z naszego schroniska psa o imieniu Kapselek adoptowała Olga Frycz, a Julia Pietrucha razem z mężem wzięli Pesto, któremu znaleźli dom. Wszystko z potrzeby serca. Oni pomagają jako zwykli ludzie, a nie gwiazdy. To godne podziwu.

tekst Agnieszka Gałczyńska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto