Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mały Syców działkami stoi

DAS
Dariusz Maciaszek marzy o elektryfikacji. Na początek choćby jednego ogrodu - np.przy ul. Waryńskiego
Dariusz Maciaszek marzy o elektryfikacji. Na początek choćby jednego ogrodu - np.przy ul. Waryńskiego Dawid Samulski
Dla jednych mają walor wyłącznie użytkowy, dla innych typowo rekreacyjny, są też tacy, którzy nie wyobrażają sobie bez nich życia. Coraz więcej osób chce mieć działkę w Sycowie.

To, że działki w Sycowie zaliczają się do najładniejszych w powiecie, a nawet w województwie, nie jest niczym odkrywczym, natomiast fakt, że korzystaniem z nich coraz częściej interesują się ludzie młodzi, jest swoistym lokalnym ewenementem.
Powoli lega więc w gruzach stereotyp działkowca - człowieka w podeszłym już wieku, na rencie lub emeryturze.
– Trend powrotu ludzi młodych jest zauważalny – potwierdza nowo wybrany prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Zgoda” w Sycowie Dariusz Maciaszek. Młodzi dziedziczą działki po rodzicach albo szukają nowych zielonych skrawków ziemi. Niestety, niekiedy swoje muszą odczekać, gdyż wolne są tylko pojedyncze działki - przeważnie te zapuszczone, jakby zapomniane przez swych poprzednich właścicieli. Bo wcale nie jest tak, że działkę otrzymuje się już do końca życia. Ich stan weryfikuje doroczny przegląd ogrodów, po przeprowadzeniu którego zarząd „Zgody” wie, komu należy odebrać ogródek, bo wcale o niego nie dba.
– Nie wymagamy zbyt wiele. Wystarczy uprawiać tych parę grządek albo co jakiś czas skosić trawę – dodaje prezes.
A gra jest warta świeczki, bo przy średnim areale 300 m kw. działkę można mieć już za 50 zł na rok. Początkujący muszą zapłacić jednorazowe wpisowe w wysokości 150 zł.
Na sześć sycowskich ogrodów najstarszy jest ten przy ul. Waryńskiego, natomiast nie można powiedzieć, że któryś z nich jest bardziej lub mniej atrakcyjny. Ludzi pytają najczęściej o wolne poletko najbliżej miejsca zamieszkania. Dariusz Maciaszek swoje uprawia przy ul. Waryńskiego, choć do 1984 r., przed przeprowadzką z ul. Tęczowej na Jana Pawła II, miał swoją działkę w ogrodzie na Broniewskiego. Do dziś pamięta, jak przez całe miasto transportował wykonaną przez siebie altanę o wymiarach 5 m x 5 m.
– Stolarki się na niej nauczyłem – mówi z uśmiechem i podkreśla, że dla niego działka ma walor typowo użytkowy, co nie oznacza, że nie jest mu przyjemnie zrelaksować się na niej przy grillu, dobrej muzyczce, czy ciekawej książce. Żartuje, że na swym zielonym skrawku ziemi ma „mydło i powidło”, czyli wszystkiego po trochu. Warzywa, porzeczki, agrest, dwie jabłonki, czereśnię, śliwę, róże, paprotki – taki swego rodzaju gąszcz, jakby dzicz po kontrolą.
– Co prawda teraz w sklepach ceny są konkurencyjne, ale jak ja wezmę swoją marchewkę, sałatę, cukinię czy ogórka, to wiem, że to jest czyste, bez chemii – zapewnia, odganiając od siebie komara. – W tym roku komary tną strasznie. I ślimaków dużo jest – ocenia.
Zwolennicy uwłaszczenia działek uważają, że Polski Związek Działkowy to twór sztuczny, jeden z nielicznych postkomunistycznych, który nie warto jest utrzymywać. Dariusz Maciaszek jest odmiennego zdania. – Nie wszystko, co postkomunistyczne, musi być z gruntu złe – broni związku, który, jego zdaniem, dla wielu ogródków działkowych jest gwarancją istnienia. – Pomaga, dotuje, lobbuje, reprezentuje nas tam, na górze – wylicza.
Sprzeciwia się sprywatyzowaniu działek, bo prognozuje, że ludzie, zamiast zajmować się ich uprawą, będą je później masowo sprzedawać pod zabudowę.
– Plany zagospodarowania przestrzennego zawsze można zmienić i kiedyś okaże się, że działek w Polsce nie ma – argumentuje, ale zdaje sobie sprawę, że jego opinii nie podzielają wszyscy sycowscy działkowcy. Nawet w samym zarządzie zdania są podzielone.
Pan Dariusz został prezesem 25 kwietnia tego roku, zastępując Dawida Janickiego. Po trzech miesiącach zmieniło się trochę jego wyobrażenie na temat pracy na tym stanowisku.
– Pracy jest więcej niż myślałem – przyznaje.
Wie, że do zrobienia ma jeszcze sporo, jednak chciałby przejść do historii jako pierwszy prezes, któremu udało się zelektryfikować sycowskie ogrody. Nie ukrywa, że to jego marzenie. I to całkiem realne.
– Można by zacząć od ogrodu przy Waryńskiego, który byłby takim motorem dla pozostałych pięciu – proponuje. To, jaki koszt poniósłby każdy działkowiec, zależałoby wyłącznie od tego, ilu z nich byłoby zainteresowanych elektryfikacją. Im więcej, tym lepiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto