Stanisław Brożyna jest wieloletnim myśliwym Koła Łowieckiego w Głuszycy. Na zlecenie Urzędu Miasta w Wałbrzychu zabija dziki od roku.
- Strzelałem między innymi na Podgórzu przy ul. Świdnickiej czy na Piaskowej Górze, ale tam przy ul. Wyszyńskiego oddałem tylko jeden strzał, bo dziki się spłoszyły i nie było możliwości oddania kolejnych - mówi nam myśliwy.
Jego ostatnia akcja przy ulicy Fortecznej w dzielnicy Podzamcze w Wałbrzychu wywołała skandal, a sprawę do prokuratury przekazał sam zleceniodawca i do czasu wyjaśnienia sprawy wstrzymał odstrzał dzików w mieście.
W oświadczeniu prezydenta Wałbrzycha możemy przeczytać, że dziki to olbrzymi problem w Wałbrzychu, ale sytuacja, jaka miała miejsce na Podzamczu, nigdy nie powinna się wydarzyć.
"Prowadzenie odstrzału na terenie tak gęsto zamieszkałym jest nie tylko niehumanitarne, ale mogło stwarzać niebezpieczeństwo dla mieszkańców. Zdrowie i życie ludzkie jest elementem nadrzędnym przy prowadzeniu tego typu działań" - napisał w oświadczeniu dla mediów Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha.
Poruszony sprawą był również Hubert Drzewiecki, wałbrzyski łowczy z Polskiego Związku Łowieckiego, który uważa, ze myśliwy złamał procedury i nie powinien strzelać na Podzamczu.
Tymczasem sam myśliwy uważa, że padł ofiarą nagonki, ma też żal do Urzędu Miasta za krytykę i skierowanie sprawy do prokuratury.
- Otrzymałem zlecenie od urzędu, wykonywałem takie odstrzały redukcyjne nie pierwszy już raz. Oceniłem, że jest bezpiecznie, bo kiedy strzelałem nie było w pobliżu żadnej postronnej osoby - mówi Stanisław Brożyna.
Jak twierdzi, mieszkańcy pojawili się już po tym jak padły strzały. - Wystraszył ich huk, dlatego pojawili się na miejscu - dodaje myśliwy.
Uważa też, że dochował wszelkich zasad bezpieczeństwa. - Tam, gdzie strzelałem do dzików jest taka niecka w ziemi, która stanowi naturalny kulochwyt, nie było możliwości, by kula poszła rykoszetem. Jestem doświadczonym myśliwym i potrafię ocenić sytuację. Po wszystkim też posprzątałem tak szybko, jak to było możliwe - zaznacza Brożyna i podkreśla, że nigdy nie miał problemów z powodu naruszenia zasad bezpieczeństwa podczas strzelania.
Dodaje również, że w takich miejscach jak na wałbrzyskim Podzamczu czy Piaskowej Górze, miasto mogło zlecić wywiezienie dzików przy pomocy pułapek, a nie ich odstrzał. - Ale to jest kosztowne przedsięwzięcie, a dziki wracają. Więc trzeba byłoby je przewieźć naprawdę daleko - mówi Stanisław Brożyna.
O wywożenie dzików z miasta kilka razy pytaliśmy Urząd Miasta i rzeczywiście zawsze padał argument ekonomii. Takie działania są drogie i nie gwarantują sukcesu.
"Odłowione dziki trzeba wywozić do lasów w innych regionach województwa lub kraju, a zgodę na to muszą wyrazić nadleśnictwa lub koła łowieckie, gdzie byłyby one wywożone. (...). Co do strzelania są restrykcyjne przepisy, że np. do 200 metrów od zabudowań nie wolno. Ze względów moralnych nie strzela się też do matek z małymi - tłumaczył nam wielokrotnie Wiesław Basa z UM w Wałbrzychu.
Zaznaczał również, że problem jest skomplikowany. Za odłowienie dzika i wywiezienie go w inną część kraju, firmy życzą sobie nawet 2000 zł. Za odstrzał 800 zł. Miejscowi myśliwi robią to za darmo w ramach porozumienia.
O odstrzale dzików na Podzamczu w Wałbrzychu pisaliśmy tutaj
Prokuratura wyjaśni, kto odpowiada za rzeź dzików przy ul. Fortecznej w Wałbrzychu. Kula mogła trafić przechodnia
Problem dzików w Wałbrzychu poruszaliśmy wielokrotnie
Dziki opanowały Wałbrzych! Miasto zleciło, by je zastrzelić [ZDJĘCIA, FILMY]
Wałbrzych: Martwy dzik na przystanku autobusowym przy ul. 11 Listopada [ZDJĘCIA]
Wałbrzych: Zdjęcie dnia 09.11.2017 Skutki nocnej wizyty rodziny dzików na stadionie na Nowym Mieście
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?