Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Napieralski: Tyłek mi stwardniał przez ten rok

Redakcja
O charyzmie i rozbieraniu się przed Bartoszem Arłukowiczem z Grzegorzem Napieralskim, przewodniczącym SLD, rozmawiają Anita Werner (TVN 24) i Paweł Siennicki.

Jak często Bartosz Arłukowicz ogląda Pana nagiego?
Nie ogląda.

Rozebranego do pasa też nie ogląda?
No, rzeczywiście, jak osłuchuje płuca, to od czasu do czasu ogląda.

Klaty nie chce Pan publicznie pokazać?
Rozebranego ogląda mnie tylko żona. I od czasu do czasu Arłukowicz lub inny lekarz. Od czasu do czasu polityk powinien pokazać się od innej strony. Jednak bardzo łatwo przeholować. Wolę więc, by ludzie kojarzyli moją pracę, a nie klatę.

Udział w "Tańcu z gwiazdami" jest przekroczeniem granicy śmieszności?
Chyba nie.

A profesor Senyszyn tańcząca z gwiazdami będzie się Panu podobała?
Będę oglądał. I tyle.

Co wynika z komisji hazardowej?
Na razie posłowie z komisji śledczej otworzyli książkę, która jest zapisana nie tak, jak chciałaby Platforma Obywatelska, tylko tak, jak napisało życie. I okazuje się, że PO nie jest święta.

Torpedy zostały odpalone, płyną już w stronę pancernika?
Ostatnie sondaże pokazują, że tak. Na razie czytamy tę książkę i coraz ciekawsze strony przed nami.

Pan bywał w Pędzącym Króliku?
Nigdy. Ale widzę, jak źle działa nasze państwo. Bo w sprawie przecieku w kancelarii premiera nic się nie dzieje. A dziennikarzom podejrzanym o przekazanie informacji niejawnej momentalnie zostały przedstawione zarzuty.

Dziś prokuratura jest wykorzystywana politycznie?
Tak. Czuję taką samą duszną atmosferę jak za rządów PiS.

Jakie ma Pan na to dowody?
Też boję się już CBA, bo jednego żołnierza politycznego zamieniono drugim. W sprawach dotyczących rządzących prokuratura działa ociężale jak słoń, a inne są traktowane ekspresowo.

W jakich sprawach jest słoniem?
Choćby w sprawie narkotyków znalezionych u liderów zachodniopomorskiej Platformy. Znaleziono przy nich olbrzymie ilości narkotyków i bynajmniej nie wyjaśniono skąd i na co, a u ważnych polityków PO były ilości wręcz hurtowe.

Afera hazardowa jest podobna do afery Rywina?
Cóż, dla mnie afera Rywina jest wirtualna. Mimo to, a może właśnie dlatego, Leszek Miller dał komisji wszystko, o co wnioskowała: billingi, księgi wejść i wyjść, całą dokumentację. Dziś komisja hazardowa nie dysponuje podstawowymi dokumentami. PO robi wszystko, by tę aferę zamieść pod dywan

Miller powinien się uczyć od Tuska, jak zamieść aferę pod dywan?
Coś w tym jest. Ale poczekajcie. Już dziś można powiedzieć, że standardy PO, o których tak dużo mówił premier Tusk, sięgnęły bruku. Myślę też, że afera hazardowa pociągnie za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje. I będzie skutkować postawieniem zarzutów przed Trybunałem Stanu.

Komu?
Wiele wskazuje na to, że przeciek mógł wyjść z kancelarii premiera.

Ale z Ryszardem Sobiesiakiem grał w tenisa też Jerzy Szmajdziński.
Szmajdziński jest politykiem aktywnym sportowo, mieszka na Dolnym Śląsku i grał w tenisa z wieloma osobami. To normalne.

Przecież Sobiesiak był skazany za korupcję. Takie kontakty są kompromitujące dla polityka.
Każdy polityk spotyka się z jakimiś ludźmi, których przeszłości nie zna. Nie wiemy, z kim spotykamy się, każdy może sobie ze mną zrobić zdjęcie i nim później machać.

Nie kupujemy tego.
Sprzedaję, co mam.

Akurat nie słyszeliśmy, żeby Pan spotykał się z biznesmenami o podejrzanej przeszłości.
I oby tak zostało.

Pan już odnalazł w sobie charyzmę?
Nie szukałem.

Nie ciągnie Pan notowań SLD do góry za uszy.
W ostatnich trzech sondażach zyskiwaliśmy po 3,4 procent.

Dlaczego SLD teraz zyskuje?
Ciężko pracujemy i nie ma już sporów wewnętrznych między nami. Chcemy być alternatywą dla dwóch kłócących się partii politycznych, dla wojujących Kaczyńskiego i Tuska, niepoważnego Palikota i mało kompetentnych ministrów.

Te spory bardzo przeszkadzały SLD?
Przeszkadzały. Na grudniowej konwencji wyłoniliśmy kandydata na prezydenta, określiliśmy nasze cele, którymi są wybory prezydenckie i samorządowe. Wreszcie pokazaliśmy, że jesteśmy formacją pojemną, bo pokazaliśmy, że jest miejsce dla Millera, Kwaśniewskiego, Olejniczaka i Szmajdzińskiego.

Jest mniej konfliktów, bo Wojciech Olejniczak wyemigrował do Brukseli?
Bo więcej ze sobą rozmawiamy.

To dobry kandydat na prezydenta Warszawy?
Jeżeli pociągnie listy wyborcze, to tak.

Olejniczak może zostać podkupiony przez PO?
Jestem przekonany, że zostanie w SLD.

PO go kusi?
Wierzę, że Wojtek jest na to odporny. PO próbuje takie gry prowadzić, tak zagrała z Danutą Hübner.

Jak zagrała?
Kupiła Danutę Hübner.

Danuta Hübner dała się sprzedać?
No cóż, niestety tak.

Stał się Pan bezwzględny?
Nie jestem bezwzględny. Po prostu słucham innych.

Mówiąc kolokwialnie: stwardniał Panu tyłek.
Tak. Walczyłem o swoje poglądy, sprawy i wielokrotnie było to bolesne. Dla nikogo nawet szczypanie nie jest przyjemne.

Konkurentów aksamitnie Pan wyciął?
Kogo wyciąłem?

Olejniczka, Kalisza…
Nieprawda. Olejniczak ma silną pozycję w Sojuszu, Kaliszowi też nie dzieje się krzywda.

Kalisz próbuje być Janem Rokitą?
Jak go słucham, to mam takie wrażenie.

I skończy jak Rokita? Zostanie komentatorem?
Wolałbym, żeby nie. Jest znakomitym adwokatem, prawnikiem, ale wolałbym, żeby swoje pomysły i przemyślenia przekazywał na zarządzie krajowym SLD, a nie w mediach.

A jest Pan pewien lojalności swojego odkrycia Bartosza Arłukowicza?
Ciężko walczyłem, żeby znalazł się w komisji śledczej.

On jest przyszłością SLD?
Obym miał więcej takich Arłukowiczów.

Może jednak grać na siebie, nie na SLD? Nawet nie jest członkiem partii.
Nie boję się tego. On gra na nas, ale w tym sensie, że robi wszystko, by wyjaśnić tę aferę. I robi to bez zadęcia.

Czy Arułkowicz może być w następnych wyborach kandydatem lewicy na prezydenta Polski?
Piszę dla Bartka różne scenariusze, ale przed nami kilka lat długiego marszu. Na razie dobrze dla Szczecina byłoby, gdyby został prezydentem tego miasta.

Jakie scenariusze Pan pisze dla siebie?
Żeby zrealizować swój program, warto być premierem. Na razie moim marzeniem, jest, żeby Szmajdziński odegrał dużą rolę w wyborach prezydenckich i znalazł się w drugiej turze wyborów prezydenckich. I wiem, że tak się stanie.

Podobno umówił się Pan z PiS, że zostanie marszałkiem Sejmu?
To bzdura. Takie plotki rozpowiada Roman Giertych, polityk, który już zszedł ze sceny, a dziś jest inspirowany przez Platformę.

A kiedy chce Pan zostać premierem?
Na razie mamy przed sobą wybory samorządowe i prezydenckie. W przyszłym roku czekają nas wybory parlamentarne. Nie wiemy, co się w ciągu najbliższych 12 miesięcy wydarzy. Ale to będzie rok kluczowy. Jestem przekonany, że po wyborach prezydenckich zacznie się duże przegrupowanie sił na scenie politycznej. Poparcie będzie się raczej przelewało z PO i PiS w stronę SLD. Scena polityczna znów się otworzy.

Dlaczego ?
Bo nie wiemy, co stanie z Platformą po wyborach prezydenckich. Jeśli wygra Tusk, to partię czeka walka o przywództwo i o fotel premiera. To gubi każdą partię polityczną. Widać, że tam ścierają się mocno frakcje Gowina i Palikota. Zmiany czekają też PiS, bo Kaczyński zapewne przegra wybory. Wielu będzie szukać ucieczki, tratwy przed wyborami do Sejmu, więc wtedy mogą się dziać różne rzeczy.

I jaki ma Pan plan?
Chcę ugrać wszystko co możliwe, zagrać o jak najwyższą stawkę. Dlatego wierzę, że Szmajdziński wejdzie do drugiej tury, a wtedy wszystko może się zdarzyć. Nie śmiejcie się.

To zabawne.
Kaczyńskiemu też nikt nie dawał szans, a na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi Tusk miał kilka procent. Zobaczycie, Szmajdziński będzie w drugiej turze.

A Włodzimierz Cimoszewicz sprzedał się Donaldowi Tuskowi?
Nie wiem. Zapytajcie Cimoszewicza.

Może poprzeć Platformę i Tuska w wyborach prezydenckich?
Nie wierzę, że po takim faulu, jakiego doświadczył w ostatnich wyborach ze strony polityków PO i samego Tuska, mógłby coś takiego zrobić.

Ma Pan do niego żal?
Polityka to jest gra dorosłych ludzi. Jeśli popełnia się błędy, to wcześniej czy później przyjdzie za nie zapłacić.

Boli Pana zachowanie Cimoszewicza?
Boli. Niektóre wypowiedzi Włodzimierza Cimoszewicza mnie raniły.

Lubi Pan Cimoszewicza?
Zawsze bardzo go ceniłem. Ale nasze relacje nigdy nie były tak bliskie jak z Jerzym Szmajdzińskim czy Aleksandrem Kwaśniewskim.

A wyobraża Pan sobie, że on wystartuje jednak w wyborach na prezydenta?
Bardzo trudno mi sobie to wyobrazić. Żeby prowadzić tę kampanię, trzeba mieć zastępy ludzi w całym kraju. A ludzie SLD mają swojego kandydata, w którego wierzą.

Ale gdyby w tych drzwiach stanął Cimoszewicz i powiedział, że jednak zdecydował się kandydować?
To życzyłbym mu wszystkiego najlepszego. I powiedziałbym mu również, żeby rozważył jednak poparcie Jerzego Szmajdzińskiego, bo on ma większe szanse.

Pełny tekst wywiadu w sobotniej "Polsce"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto