Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasza druga mama

Edmund Goś
Pani Walentyna na obchodach 40-lecia matury
Pani Walentyna na obchodach 40-lecia matury Archiwum
W środę 13 kwietnia pożegnaliśmy na cmentarzu komunalnym panią magister Walentynę Januszkiewicz, nauczycielkę w sycowskim ogólniaku.

W imieniu wychowanków rocznika 1966/69 pragnę podzielić się z Czytelnikami gazety wspomnieniami o pani Walentynie.
Została naszą wychowawczynią we wrześniu 1966 roku, gdy rozpoczynaliśmy IX klasę w sycowskim liceum. Przejmowała wychowawstwo po doktorze Czesławie Kuduku, który odszedł do pracy naukowej na Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Choć znaliśmy Ją już od roku z lekcji geografii, to faktycznie dopiero lekcje wychowawcze dały nam pełen obraz możliwości pedagogicznych popularnej Wali.

Surowa, ale również wyrozumiała i cierpliwa

Utkwiła nam w pamięci pierwsza lekcja wychowawcza, a szczególnie stwierdzenie: „Od dziś macie dwie mamy: jedną naturalną w domu, a drugą jestem ja”.
I taką szkolną mamą była cały czas. Starała się wprowadzać nas w dorosłe życie przez kolejne trzy lata nauki zakończone maturą w maju 1969 r. Od pierwszych dni chłodu przypominała dziewczętom o noszeniu ciepłej bielizny a chłopcom o byciu szarmanckim wobec dziewcząt, ganiąc jednocześnie za noszenie długich włosów. Surowa wobec nieprawidłowości w życiu klasy, ale również wyrozumiała i cierpliwa. Nieraz część lekcji geografii zamieniała się w kolejne zajęcia wychowawcze, gdyż widziała potrzebę szybkiej reakcji na zaistniały w klasie problem. Dla nas zaszczytem było mieć za wychowawcę Profesora Szkoły Średniej – taki tytuł otrzymała Walentyna Januszkiewicz za swą wieloletnią pracę pedagogiczną.

Próbowała na prośbę naszych dziewcząt zmienić kilkuletnią tradycję zapraszania na studniówkę chłopców z Technikum Leśnego z Mojej Woli. Dziewczęta chciały iść na bal ze swoimi partnerami, a ich starania poparły również koleżanki z klasy A. Niestety, nie udało się Jej przekonać Rady Pedagogicznej i studniówka nie odbyła się.

Po kilku latach rozpocząłem pracę pedagogiczną w sycowskim Liceum. Osobą wprowadzającą mnie w arkana rzemiosła pedagogicznego została moja była wychowawczyni. Jeszcze niedawno uczeń i podwładny, a naraz nauczyciel i kolega z grona pedagogicznego.
Wiele Jej uwag i porad stosowałem potem w swej pracy zawodowej. Zawsze, nawet gdy odeszła w 1988 r. na emeryturę, znajdowała chwilę czasu, by porozmawiać o naszej dawnej klasie B. Interesowała się losami swych byłych wychowanków, dopytując mnie o ich dalsze drogi życiowe. We wrześniu 2009 r. postanowiliśmy spotkać się w 40. rocznicę matury.

Ta uroczystość nie mogła się odbyć bez obecności naszej byłej wychowawczyni. Długie godziny wspólnych rozmów i wspomnień pozostały nam w pamięci. Pełna wigoru, humoru i bardzo dobrej pamięci o czasach naszej licealnej nauki. W trakcie spotkania zaskoczyła naszego kolegę (widziała go pierwszy raz po 40. latach) stwierdzeniem: „Na wywiadówkach zawsze pojawiała się tylko twoja mama”.

Było to wtedy ostatnie nasze wspólne spotkanie wychowawcy i wychowanków. Pozostanie w naszych sercach i pamięci, mając tam swe zaszczytne miejsce.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto