Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasza mamcia Helenka, od zawsze w Międzyborzanach

Beata Samulska
Mamcia Helenka Adamczyk ze swoimi dziećmi: Reginą
Mamcia Helenka Adamczyk ze swoimi dziećmi: Reginą fot. Beata Samulska
Helena Adamczyk ma 84 lata. Opowiada nam swoja niezwykłą historię.

Helena Adamczyk przyszła na świat w niedzielę 13 czerwca 1926 roku w Baranowie w gminie Chotcza Górna w Kieleckiem. Los w życiu srogo ją doświadczył.
- Nie miałam prawdziwego domu w dzieciństwie - wspomina. - Mamusi nie pamiętam. Mną i rodzeństwem opiekowała się wtedy najstarsza siostra. Tato zmarł, gdy miałam 14 lat. Gdy siostra wyszła za mąż, aby przeżyć, musiałam rozejrzeć się za pracą. Już jako siedmioletnie dziecko poszłam na służbę. Dostawałam wtedy 27 złotych na cały rok, za co można było kupić parę butów a kilogram kiełbasy kosztował prawie złotówkę. Było bardzo ciężko. Raz, gdy pasłam krowy nad Wisłą, o mało nie utonęłam. Uratował mnie wtedy pewien Żyd Jankiel. W czasie wojny wyruszyłam do Opola Lubelskiego i tam pracowałam u ludzi za mieszkanie i jakąś strawę. Po wojnie los rzucił mnie do Kraszowa. Tutaj wyszłam za mąż. Jednak już w wieku 24 lat zostałam wdową z dwójką dzieci. Musiałam utrzymać gospodarstwo i pracować za dwoje. Oporządzałam krowę, konia, piekłam chleb, gotowałam, prałam. Umiałam szyć, dziergać. Tego wszystkiego nauczyłam się w dzieciństwie. Także pisania jajek na Wielkanoc, co w moim domu było tradycją. Podobno dar pisania miała moja mama, a tradycję przekazała nam siostra. W całym swoim życiu zapisałam przynajmniej kilkadziesiąt setek jaj. Po jakimś czasie wyszłam powtórnie za mąż i na świecie pojawiło się jeszcze czworo dzieci. Widzi pani, jestem bardzo bogata - śmieje się. - Nie w pieniądze, ale w dobre, kochane dzieci. To jest najcudowniejsze: na starość nie jestem głodna, mam ciepły kąt, dzieci dbają o mnie i szanują.

Zespołem ludowym pani Helena zaczęła interesować się będąc w kole emerytów prowadzonym przez Walerię Leśną i Janinę Drabent. Kiedy piętnaście lat temu w kwietniu padło hasło: tworzymy zespół ludowy, na liście pierwsza znalazła się pani Helenka, a za nią jej córki: Regina, Janka i Krystyna. - Kochamy śpiewać - mówi o swojej rodzinie pani Regina. - Tylko nasi mężowie się złoszczą, bo częściej nas w domu nie ma - śmieje się córka pani Helenki, która od kilku lat śpiewa w zespole parafialnym Sonata. - Cóż nam, emerytom, w życiu pozostało? - tłumaczy swoją decyzję o wstąpieniu do grupy pani Helena. - Wielu z nas choruje, wiek czyni swoje, a w grupie jest raźniej. Nie wolno się poddać, i, póki wystarczy sił, trzeba wychodzić z domów do ludzi i działać. To dodaje energii. Czasem tylko wzrok już nie ten, głos słabnie, nogi odmawiają posłuszeństwa.

Pani Helenka nie występuje od trzech lat. - Proszę spojrzeć, jaką fetę na osiemdziesiąte urodziny mi zgotowali - drżącymi ze wzruszenia dłońmi pokazuje album z pięknie opisanymi przez Reginę zdjęciami. A na nich szczęśliwa jubilatka w otoczeniu swoich przyjaciół z zespołu. - Dla takich chwil się żyje - kiwa znacząco głową. - Krótko po urodzinach zachorowałam i odtąd nie ruszam się prawie z domu. Jestem jednak szczęśliwa, że dane mi było przeżyć tak wiele wspaniałych momentów. Do dziś członkowie zespołu mnie odwiedzają, a najczęściej bywa tu mój przyszywany syn - Staszek Kątnik - śmieje się. Pan Stanisław nie inaczej mówi o Helenie, jak "mamcia". - Już Janka wspomniała, że Międzyborzanie to wielka rodzina - dodaje.

Najmilej pani Helena wspomina wycieczki, podczas których Międzyborzanie zawiązywali znajomości z innymi zespołami, dzieląc się swoimi doświadczeniami. Bardzo brakuje jej prób, podczas których zawsze jest wesoło. Spośród setki pieśni ludowych pani Helena lubi sobie czasem zanucić "Tam pod lasem, pod borem" i "Mamulicko moja". Sporo czasu poświęca dziś na spisywanie zapomnianych piosenek, których dziesiątki nauczyła się będąc panną. - Robi to bez okularów - chwali pani Regina. Najczęściej mowa w nich o wzruszającej lub nieszczęśliwej miłości, ale są też pieśni pełne dowcipu, z puentą, pełne mądrości ludowej. - Marzy mi się spisanie jak największej liczby tych pieśni - przyznaje, a bliscy zaraz dodają, że warto by było zarejestrować je w wykonaniu pani Heleny, której, pomimo niepełnosprawności, wciąż staje sił.

- Kiedyś, przed wojną, śpiewało się dużo w domach, przy robocie, na potańcówkach - wspomina minione czasy i śpiewa z pamięci piosenki o Zosi, co zginęła z ręki ukochanego, bo jej matka chłopaka nie chciała, o kowalu, który srogą karę poniósł za zdradę. Takie piosnki wpadają w ucho, bo niosą ciekawą historię. - Z życia wziętą - przekonuje mamcia. - W Kraszowie, kobiety śpiewały przy darciu pierza i kądziołkach. Śpiew to radość, która towarzyszy nam dotąd przy świętach, uroczystościach rodzinnych a nawet przy wygniataniu makaronu - mówi ze śmiechem pani Regina. - Czasem zastanawiamy się, jak nas znoszą sąsiedzi, bo żadne rodzinne spotkanie czy w gronie znajomych nie obywa się bez śpiewu. A śpiewamy często na dworze przy grillu, nawet na kilka głosów - dodaje.
Choć Helena Adamczyk miała niełatwe życie, a dziś nie wychodzi prawie z domu, to wciąż do życia podchodzi z humorem i pogodą ducha.

Tacy właśnie są Międzyborzanie. Głosujmy więc na nich w konkursie Radia Wrocław. W tym tygodniu zespół znalazł się na pierwszym miejscu listy ludowych przebojów a w ogólnym rankingu na miejscu drugim. Wystarczy wysłać esemesa o treści RW Kapela Międzyborzanie na numer 71160 (koszt 1,22 zł) lub dzwonić do radia w niedzielę, w godz. 7-10 na numer 71/339-90-60. Przypomnijmy, że w tym roku w kwietniu mija 15 lat zespołu Międzyborzanie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto