18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ogrodzieniec: Skok Zbójnika na zamki ze Szlaku Orlich Gniazd

Beata Samulska
Bezcenne chwile na Szlaku Orlich Gniazd w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej przeżyli uczestnicy wycieczki zorganizowanej przez klub turystyczno-krajoznawczy Zbójnik z Międzyborza.

Witold Lechowicz, prezes stowarzyszenia, już dziś planuje kolejne wypady, tym razem w rejon Międzyborza. Na pewno w przyszłym roku zorganizowana będzie kolejna, tak duża wycieczka.
Wyjazd służył integracji, ale i poznaniu dziejów regionu Polski związanego z początkami państwa.
Wyruszyliśmy w sobotę 15 września autokarem kierowanym przez niezawodnego Dariusza Dusia. Jurajska drużyna liczyła 35 białogłów i rycerzy z Międzyborza, Twardogóry, Cieszyna i Sycowa. Po wycieczce klub powiększył swe szeregi o troje członków: Marka Cierpkę oraz Bogusię i Mirka Włodarzy, a wśród uczestników wypadu znaleźli się kolejni pretendenci do członkostwa w stowarzyszeniu.
Pierwszym zaatakowanym przez Zbójnika zamkiem była warownia królewska w Olsztynie, o której pierwsze wzmianki pochodzą z roku 1349. Ruiny wtopione malowniczo w wapienne skały zrobiły na nas piorunujące wrażenie. Zobaczyliśmy murowaną twierdzę oraz miejsce śmierci wojewody poznańskiego Maćka Borkowica zagłodzonego przeciwnika króla Kazimierza Wielkiego. Po drodze obejrzeliśmy ruchomą szopkę Jana Wiewióra i wysłuchaliśmy strasznej historii o śmierci dziecka obrońcy warowni – burgrabi Kacpra Karlińskiego, który, będąc wiernym królowi, pierwszy wystrzelił do porwanego syna wystawionego przez Austriaków na pierwszą linię ognia podczas bitwy o Olsztyn. Po drodze do ruin zamku w Mirowie w bukowym lesie podziwialiśmy ostańce, m.in. Bramę Twardowskiego. Idealnie wtopione w wapienne skały ruiny Mirowa oglądaliśmy z daleka, gdyż nowy właściciel zamku podjął się rekonstrukcji warowni. Potem piechotą ruszyliśmy w kierunku bliźniaczego, ale odrestaurowanego średniowiecznego zamku w Bobolicach. Zdążyliśmy jeszcze przyjrzeć się skałkowcom i postraszyć się w jednej z głębokich jaskiń. Gród braci Laseckich, którzy w 2001 roku zainwestowali potężne pieniądze w odbudowę zamku, przywitał nas znakiem ostrzegającym przed duchami. Po odbudowanych, imponujących komnatach snuł się jednak tylko pan Jan Kozik, którego, na szczęście, zastaliśmy w kordegardzie. To dzięki niemu poznaliśmy tajniki zamku. Gdyby nie jego opowieść, nie wiedzielibyśmy, że stąpamy po oryginalnych, średniowiecznych kwadratowych prostokątach podłogi wapiennej, ani tego, że rycerze najczęściej w czasie walki tracili głowę (dosłownie) widząc okazałe napierśniki rycerek. Często Jan Kozik wracał do zamku po zboczeniu na historie męsko-damskie związane z Bobolicami. Największą jednak ciekawostką okazał się fakt, że nasz przewodnik nie jest kustoszem, tylko murarzem pracującym przy odbudowie warowni. Podbudowani przez Jana Kozika pojechaliśmy na nocleg do Zajazdu Magda w Kroczycach. A tam – tańce, hulanki, swawole. Nasze pierwsze biesiadne spotkanie otworzyliśmy odśpiewaniem utworu Leszka Herdegena i Wojciecha Kilara „Pieśń o małym rycerzu" oraz piosenki Andrzeja Waligórskiego i Kabaretu Elita „Hej, szable w dłoń". Uczestniczyliśmy w wielu zabawnych konkurencjach przygotowanych przez Ewę i Witka Lechowiczów, m.in. życzenie jednej z białogłów miał za zadanie spełnić Stefan Mizera. Wyzwanie było nie lada – wybudowanie zamku z wieżą – dlatego Stefan postanowił rozłożyć je w czasie, na co brać rycerska wyraziła aprobatę i odniosła się ze zrozumieniem. Kolejnym zadaniem do pokonania był turniej rycerski darta. Najbardziej skupionym rycerzem okazał się sołtys Królewskiej Woli Bronisław Krawczyk, który odebrał certyfikat najlepszego miotacza włócznią oraz uścisk dłoni pięknie zapakowanego w tubę hetmana. Drugie miejsce zajął pretendent na zbójnika Darek Wasilewski, a trzecie szef klubu Witek Lechowicz.
W kolejnej rywalizacji znajomością ludzi popisywały się białogłowy. Z zasłoniętymi oczami miały za zadanie rozpoznać wybranych rycerzy. Wybrankami do konkurencji były: Julia Ligęza, Urszula Cierpka i Ania Hes. Na Darku Wasilewskim poznała się Julia i to ona została zwyciężczynią konkursu, za co odebrała złotą lirę. Darkowi zaś przypadł nowy miecz i tarcza.
Kolejnym punktem programu było romantyczne dumanie w ogrodzie Magdy przy świecach. Mistrzem dumania został Radek Smolis, który, wbrew swej naturze, doskonale wcielił się w rolę świętego. Do Radka dołączyły białogłowy Magda Wróbel i Kasia Rządkowska.
Wreszcie nadeszła wielka chwila dla Marka Cierpki, Bogusi i Mirosława Włodarzy. Po przejściu próby ognia, czyli wypiciu zbójeckiej okowity, wstąpili oni w szeregi stowarzyszenia. Po ostatnim uderzeniu maczugą brać zbójecka ruszyła w tany, aż pozazdrościli Zbójnikowi weselnicy bawiący się w sąsiedniej sali, zwłaszcza z zazdrością spoglądali na taneczne popisy utalentowanego Radka Smolisa. Po północy tradycję piżama party wprowadził Sylwester Hofman – odtąd na każde spotkanie Zbójnika po północy klubowicze będą przychodzić przyodziani w piżamy.
Nad ranem wycieczkę obudził Radek tematyczną pieśnią „Żono moja", a klimaty weselne towarzyszyły nam przez całą niedzielę. Bo, jeśli zamek w Bobolicach to świetne miejsce na noc poślubną, to imponująca warownia w Ogrodzieńcu jest doskonałym atelier do zdjęć ślubnych. Tam, prowadzeni przez znakomitego przewodnika i gawędziarza Jana Janeczka, często mijaliśmy świeżo zaślubione pary, a z jedną zostaliśmy nawet uwiecznieni na wspólnej fotografii. Ogrodzieniec jest jednym z największych Orlich Gniazd, które miały bronić zachodnich rubieży Polski. Tutaj pan Jan szczegółowo opisał nam obyczajowość średniowieczną. Poznaliśmy straszne metody wywierania wpływu na krnąbrych przeciwników władzy lub zbójów, czyli tortury i ich narzędzia. Potem zapoznaliśmy się z architekturą twierdzy i dziejami poszczególnych właścicieli zamku, który dziś jest dostępny dla zwiedzających dzięki remontom prowadzonym przez spółkę Urzędu Gminy Ogrodzieniec za środki pozyskiwane od zwiedzających. Po obejrzeniu wszystkich zakamarków warowni, które w 1973 roku służyły jako część plenerów zdjęciowych do serialu „Janosik", ruszyliśmy do Parku Miniatur, a potem w drogę powrotną do domu, podczas której wyłoniły się kolejne talenty, obok wokalnego Magdy i tanecznego Radka. Nadwornym fraszkopisarzem został Zdzisiu Walasik (który razem z Dariuszem Dusiem odważył się zjechać tyrolką z zamku w Ogrodzieńcu), najlepszym opowiadaczem dowcipów – Bogusia, gadułą – Sylwek a romantykiem – Radek.
Żegnaliśmy się ze smutkiem, ale, wracając do planów klubu, jako ciekawostkę możemy podać informację, że już dziś stowarzyszenie pracuje nad organizacją góralskiego sylwestra w Międzyborzu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto