Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat Oławski: To, co odbudowali w 13 lat, zabrała woda

Jerzy Wójcik
Droga pomiędzy Oławą a St. Otokiem (w oddali domy w st. otoku) z dnia 23.05.10
Droga pomiędzy Oławą a St. Otokiem (w oddali domy w st. otoku) z dnia 23.05.10 Stanisław Nikiel
Kilka zalanych domów w Starym Górniku, ponad 20 w Starym Otoku i około 100 pływających posesji w Jelczu-Laskowicach. To bilans powodzi w powiecie oławskim. Fala kulminacyjna - zanim dotarła do Wrocławia - znacznie wyhamowała dzięki polderowi zalewowemu Oława-Lipki.

Niestety, na jego terenie leżą dwie pierwsze zalane miejscowości. Do Jelcza-Laskowic woda wdarła się przez zbyt niski wał zamykający polder.

Ostatni raz podobną tragedię ludzie przeżyli tu w 1997 roku. Wielu z nich przyznaje, że potrzebowali 13 lat, by wyjść na prostą i z trudem odbudować to, co wtedy stracili. Teraz nie mogą uwierzyć, że będą musieli przez to przejść jeszcze raz.
Podczas największej kulminacji, z pomocą strażaków i żołnierzy, popłynęliśmy do odciętych od świata mieszkańców. Wiemy, czego najbardziej im potrzeba i podpowiadamy, jak im pomóc (patrz ramka obok).

W podoławskim Starym Otoku i Starym Górniku ponad 200 mieszkańców już od środy budowało umocnienia z worków z piaskiem. - Będzie dobrze - mówili, cały czas powtarzając, że podczas powodzi w 1997 roku Odra przerwała wał, a teraz wszystko jest pod kontrolą.

W środę wojewódzki sztab kryzysowy zdecydował, że otworzy śluzę w Lipkach i woda będzie napełniała polder zalewowy. Dla mieszkańców dwóch podoławskich wsi brzmiało to jak wyrok. - Trzeba bronić najniżej położonych domów, nic innego nie możemy zrobić - komentował Witold Kuriata, sołtys wsi Stary Górnik, organizując akcję układania worków z piaskiem.

Kilku domów nie uchroniło to przed zalaniem i dziś partery wymagają gruntownych remontów.
Na trzy dni przed powodzią taki remont zakończył w swoim domu Stanisław Pawłowski ze Starego Górnika. Jego dom był kompletnie zalany w 1997 roku, teraz woda wdarła się na podwórko, zalała piwnicę i zatrzymała się trzy stopnie od poziomu parteru.
- Po 13 latach mam w końcu eleganckie panele na podłodze, gładź na ścianach i teraz od tragedii dzielą mnie te trzy schodki - opowiadał Stanisław Pawłowski wyliczając, że każdy stopień ma 20 cm wysokości. Później woda przybrała jeszcze o kilka centymetrów i dom udało się tym razem uratować.

Znacznie mniej szczęścia mieli mieszkańcy Starego Otoku. Podczas gdy do wielu miejsc w Starym Górniku można było dotrzeć traktorem, do ich wioski już tylko łodzią lub amfibią. Wybraliśmy się do nich w towarzystwie strażaków z Jeleniej Góry. - Ściągnięto nas tu w trybie natychmiastowym, rozkazy i miejsce poznaliśmy już w drodze - wyjaśnia Marek Maksymowicz.
Mimo że pod Starym Otokiem stacjonują już trzeci dzień w prowizorycznych warunkach, z jego twarzy nie znika uśmiech. - Doskonale wiemy, że ludzie przeżywają tu tragedię, właśnie naszą rolą jest do nich dotrzeć, dowieźć żywność, ale również pogadać i podtrzymać na duchu - tłumaczy Maksymowicz.

Strażacy do swej łodzi zabierają też Piotra Zabawkę. Pan Piotr na co dzień mieszka w Oławie, ale w Starym Otoku ma brata i 75-letnią matkę, chorą na cukrzycę. - Czemu nie próbował jej pan przekonać do ewakuacji? - pytają strażacy, widząc, że mężczyzna martwi się, czy kobieta ma potrzebne lekarstwa i jak się czuje. - O ewakuacji łatwo się mówi, jak ktoś nie musiał opuszczać własnego domu. Ludzie zmieniają zdanie, gdy sami stają przed taką decyzją - komentuje pod nosem pan Piotr.

Na szczęście, na miejscu okazuję się, że pani Ernestyna czuje się dobrze. O lekarstwach i zapasach jedzenia pomyślała wcześniej, bo spodziewała się takiego scenariusza. Do jej domu woda wlewa się przez parterowe okno. - W 1997 roku to była tragedia, jak teraz nie będzie więcej wody, to wytrzymamy - rzuca tylko strażakom. O ewakuacji nie myśli.

Tak samo jak ona postąpiło ponad 90 proc. mieszkańców Starego Otoku. Ze wsi ewakuowano 5 osób. Dwie z nich tylko dlatego, że właśnie miały komunię w rodzinie. - Już obiecaliśmy, że przyjedziemy, inaczej byśmy nie opuszczali wioski - zarzekają się Anna i Przemysław Kałuzińscy. Ale zapewniają, że po wizycie u rodziny wrócą do wsi. Pomogą im w tym żołnierze z Brzegu, którzy amfibią przewożą mieszkańców i dostarczają żywność oraz leki. Ludzie w Starym toku, choć widać, jak są przygnębieni, starają się uśmiechać, mówią, że wszystko będzie dobrze.

Na duchu podtrzymuje ich Edward Fik, były sołtys wsi. W 1997 miał kajak, niedawno zainwestował w większą łódź. Na domu wywiesił flagę. Pływa od sąsiada do sąsiada i pyta, czy czegoś nie potrzeba, zagaduje o zdrowie, bo jakoś trzeba sobie radzić.
Znacznie gorzej jest w Jelczu--Laskowicach. Tutaj też ludzie pamiętają powódź z 1997 r., ale tym razem nikt nie spodziewał się katastrofy. Zalało ich z dwóch stron. Od wału na polderze zalewowym, nad którym przelała się woda, i od strony Odry. Wszystko trwało kilkanaście godzin i wystarczyło, by około 100 domów znalazło się w wodzie. Worki w pocie czoła układały setki ludzi. - To jakaś nadludzka walka. Mamy sprzęt, mamy ludzi, brakuje tylko czasu - mówił burmistrz Jelcza Kazimierz Putyra.

- Zdążyłem tylko powynosić najważniejsze rzeczy na piętro i podnieść samochód na podnośniku - opowiada Jan Gąsior, który prowadzi warsztat przy ul. Wrocławskiej. Jeszcze więcej wody było przy Oławskiej i jej bocznych ulicach. - Zapakowaliśmy co się dało do samochodu i odjechaliśmy w ostatniej chwili - relacjonuje Krystyna Poprowska. - Trzynaście lat pracowaliśmy, żeby odbudować wszystko po 1997 roku i teraz prawie to samo. Psychicznie jakoś się z mężem trzymamy, ale jesteśmy już na emeryturze i znów zaczynać wszystko od nowa będzie ciężko.
- I jeszcze dałem tam działki budowlane dwóm synom - Jan Poprowski pokazuje palcem na wielką połać wody ciągnącą się wzdłuż ulicy Oławskiej, aż pod las. Obaj z rodzinami i małymi dziećmi musieli się ewakuować ze zniszczonych domów. O rodzinnych tragediach ludzie mówią w Jelczu-Laskowicach, stojąc na skraju suchych ulic. A tych zostało w tej części miejscowości niewiele.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto