Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zawód? Gram w gry. Ile zarabiają gracze komputerowi?

Piotr Kalsztyn
Mikołaj Suchan, arch. Polskapress
Polscy gracze to czołówka światowych sportów elektronicznych, mamy niesamowitych kibiców, a turnieje, które są organizowane w Polsce, zbierają świetne recenzje - mówi Wiktor "Taz" Wojtas, jeden z najlepszych polskich graczy. 13 marca w Katowicach rozpoczną się finały mistrzostw świata w grach komputerowych Intel Extreme Masters.

Między 13 a 15 marca w katowickim Spodku po raz drugi z rzędu zostaną zorganizowane finały mistrzostw świata w grach komputerowych. „Spodek odleciał!” - to hasło dominowało w zeszłym roku w publikacjach prasowych opisujących finały Intel Extreme Masters. Imprezę odwiedziło wówczas 70 tysięcy osób. Teraz będzie podobnie, bo bilety (umożliwiające wstęp bez czekania w kolejce) rozeszły się w półtorej minuty.

W Korei Południowej najlepsi gracze mają status podobny do gwiazd rock'n'rolla – w naszym kraju, poza grupą znawców tej dziedziny, są oni raczej anonimowi. Potencjał jednak jest, bo Polacy w niektórych grach są najlepsi na świecie.

- Możemy mówić o około 30 zawodnikach z Polski, którzy w pełni utrzymują się z e-sportu. Mam tutaj na myśli osoby, które nie pracują w tradycyjny sposób, otrzymują pensję z racji wykonywanego zawodu. Jest wiele osób w naszym kraju, które dorabiają sobie za pomocą e-sportu, jednak by się utrzymać muszą podejmować zwykłą pracę – mówi Adrian Kostrzębski z ESL Polska, organizacji która przygotowuje turnieje dla graczy w naszym kraju.

Liczy się ciężka praca

IEM w Spodku to impreza rangi międzynarodowej. Uczestniczą w niej najlepsi zawodnicy z całego świata, nie dziwi zatem fakt, że nie ma tam zbyt wiele miejsca dla Polaków – w Katowicach zagrają jedynie najlepsi z najlepszych. Rodzimi gracze mogą się ze sobą zmierzyć m.in. podczas ESL Mistrzostwa Polski (dawniej ESL Pro Series). Mogą tam nieźle zarobić, pula nagród wynosi 80 tys. złotych, a całkiem możliwe, że do finału turnieju jeszcze wzrośnie. Dla porównania, pula nagród w zagranicznych zawodach jest podobna tylko, że złotówki należy zamienić na dolary albo euro.

"League of Legends", "Counter-Strike: Global Offensive", "World of Tanks" oraz "Starcraft 2" – to tytuły gier, w które grają zapaleńcy na całym świecie. W Polsce również. Jeśli ktoś jednak myśli, że jest to zajęcie dla osób, które jedynie mają talent, to jest w błędzie. Liczy się ciężka praca. Najlepsze zespoły rozpoczynają swoje przygotowania na 2-3 miesiące przed turniejem, poświęcając dziennie co najmniej 8 godzin na trening typowo gamingowy. Do tego jest trening fizyczny (siłownia, basen). Profesjonaliści przywiązują wagę do każdego szczegółu, jaki może wpłynąć na ich bezpośredni pojedynek z przeciwnikiem. - Wytrzymałość fizyczna może zadecydować o tym, czy dany zespół wróci do domu z pustymi rękoma czy z czekiem na 100 000 dolarów - komentuje Kostrzębski.

Zobacz również:

Jednym z najlepszych polskich zawodników jest Wiktor „Taz” Wojtas, wielokrotny Mistrz Świata w "Counter-Strike: Global Offensive" (komputerowa strzelanka), grający w drużynie Virtus.pro. Sporty elektroniczne zawodowcom pochłaniają czasem więcej czasu niż jakby pracowali na etacie. Zawodnicy oprócz treningów muszą też podróżować na turnieje krajowe i międzynarodowe. - Wiele razy w ciągu miesiąca są urządzane przynajmniej dwa, a czasami nawet cztery turnieje. Zdarza się że jesteśmy w domu 5-10 dni w miesiącu – mówi Wiktor Wojtas.

Treningi dzieli się na parę sekcji. Indywidualny wiąże się z oglądaniem własnych powtórek, analizowaniem swoich błędów czy ćwiczeniem umiejętności na serwerach publicznych. Trening zespołowy to tworzenie i omawianie taktyk, oglądanie powtórek z całym zespołem oraz śledzenie przeciwników, kończąc na samych sparingach. - W naszym przypadku treningi mają miejsce pięć razy w tygodniu, po około 6 godzin, natomiast przed dużymi turniejami robimy swego rodzaju zgrupowania, które trwają około 7 dni i wtedy cały czas poświęcamy na przygotowania – zdradza „Taz”.

Najlepsi zarabiają kilkadziesiąt tysięcy dolarów rocznie

Problemem polskiego e-sportu jest jednak nikłe zainteresowanie ze strony sponsorów. Firmy owszem, wspierają organizowane u nas turnieje, ale do sponsorowania poszczególnych drużyn nie są już takie chętne. - Najlepsi zawodnicy z Polski reprezentują zagraniczne organizacje. Polscy gracze to czołówka światowych sportów elektronicznych, mamy niesamowitych kibiców, a turnieje, które są organizowane w Polsce, zbierają świetne recenzje. Mimo to nie mamy w kraju nawet jednej organizacji z prawdziwego zdarzenia – mówi Wiktor Wojtas.

Zawodnicy nie chcą mówić, ile konkretnie zarabiają. Zachodnie portale jednak obliczyły, że ci najlepsi przez cały rok zgarniają kilkadziesiąt tysięcy dolarów na głowę z samych turniejów. Do tego dochodzą jeszcze kontrakty sponsorskie. Na to mogą jednak liczyć tylko ci, którzy triumfują w turniejach. Najbliższy już 13 marca w Katowicach, gdzie m.in. pojawi się drużyna Wiktora Wojtasa.

od 12 latprzemoc
Wideo

Akcja cyberpolicji z Gdańska: podejrzani oszukali 300 osób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto